Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy jest szansa na realne ograniczenie zarobków piłkarzy?

Rafał Musioł
Zarabiający kilkadziesiąt tysięcy złotych Damian Gorawski i Paweł Strąk będą występować w klasie A w rezerwach Górnika Zabrze, jednak ich pensje nie ulegną zmianie
Zarabiający kilkadziesiąt tysięcy złotych Damian Gorawski i Paweł Strąk będą występować w klasie A w rezerwach Górnika Zabrze, jednak ich pensje nie ulegną zmianie fot. Arkadiusz Gola
Nie będziemy już bankomatem - rzucił pod koniec ubiegłego roku wyraźnie wzburzony Michael Mueller, wiceprezes Allianz Polska i przewodniczący Rady Nadzorczej Górnika Zabrze. Powodem frustracji był nie tylko poziom wydatków na drużynę, która zmierzała do spadku.

Chodziło też o to, że nawet w przypadku degradacji do I ligi, a co za tym idzie drastycznego zmniejszenia dochodów klubu ze względu na utratę milionów złotych z tytułu praw telewizyjnych, kontrakty nie podlegały renegocjacjom.

- Rzeczywiście dostaliśmy kosztowną, ale dobrą lekcję, którą zapamiętaliśmy. Na pewno takiego błędu w Górniku nikt już nie popełni - komentuje tamte wydarzenia prezes Mueller.

Górnik rachunek za tę lekcję płaci jednak do dziś. Dwóch piłkarzy z najwyższymi umowami, czyli Damian Gorawski i Paweł Strąk - pomimo zesłania do drużyny rezerw, która występuje w klasie B - nadal pobiera kilkudziesięciotysięczne wypłaty i nie wyraża zgody na proponowane przez klub warunki rozwiązania ich kontraktów.
- Klub w związku z ich pozyskaniem poniósł koszty, ale jesteśmy gotowi oddać ich za darmo. To nam się bardziej opłaca niż comiesięczne wypłaty dla Gorawskiego (ma kontrakt do 2011 roku - przyp. red.) czy dla Strąka (do 2013) - nie ukrywa prezes Łukasz Mazur.

Czy przypadki Górnika mogą być pretekstem do dyskusji nad wprowadzeniem w polskiej ekstraklasie tzw. salary cap, a więc limitu sezonowych wydatków na płace dla całej drużyny? Zasady obowiązujące m.in. w hokeju i koszykówce w USA wyrównują szanse drużyn, a co za tym idzie zwiększają atrakcyjność rozgrywek, sprzyjają też zachowaniu zdrowego rozsądku.

W Polsce w ten ostatni można powątpiewać, o czym świadczy milion euro wyłożony za Artura Sobiecha czy roczny kontrakt Euzebiusza Smolarka w wysokości 400.000 euro.

Kilkanaście lat temu pomysł wprowadzenia ograniczeń już się pojawił.

- Moim zdaniem nie ma szans powodzenia. Sądzę, że najbogatsi, walczący o mistrzostwo, nadal będą płacić swoim zawodnikom pod stołem, żeby tylko utrzymać w składzie gwiazdy - mówił mi Krystian Rogala, ówczesny prezes Ruchu Chorzów.

Minęło sporo czasu, a podobne oba-wy nie minęły. - Ustalając pensje piłkarzom musimy oprzeć się na zdrowym podejściu. Salary cap doprowadziłby do powstania wielkiej szarej strefy. Kto chce, ten da, i znajdzie na to jakiś sposób - twierdzi Michael Mueller, nieświadomie powtarzając słowa działającego przecież w diametralnie innej rzeczywistości Rogali.

A więc jednak rozsądek, bo na uczciwość w polskim futbolu nie ma co liczyć? - Najpierw trzeba mieć stadion, na który przyjdą tłumy kibiców, aby w godnych warunkach oglądać mecze. A potem zbudować drużynę gwiazd, taką, na którą klub stać, żeby ci kibice mieli na kogo przychodzić. Odwrotne działania są bardzo ryzykowne i mogą się kończyć kłopotami. Albo nauczką taką, jak nasza - podsumowuje temat Michael Mueller.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto