18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żaneta Kaszta opowiada o fascynujących podróżach do Afryki, Azji i innych zakątków świata!

Gimnazjum nr 1 w Wodzisławiu Śląskim
Co fascynującego jest w Afryce i Azji oraz jakie niebezpieczeństwa czyhają tam na turystów. O swoich ciekawych podróżach po całym świecie opowiada Żaneta Kaszta, podróżniczka z naszego regionu. Zobacz archiwalne zdjęcia pani Żanety z Afryki. W kolejnych dniach zamieścimy także fascynujące zdjęcia m.in. z Indii. FOTO: Żaneta Kaszta. Kim jest nasza podróżniczka?

"Podróżować to żyć". /Hans Christian Andersen/
"Świat jest książką, a ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną jej stronę". /św. Augustyn/

Żaneta Kaszta (na zdj.) - absolwentka biologii i geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracownik naukowy na jednym z belgijskich uniwersytetów, obecnie prowadzi badania nad zwierzętami w Parku Narodowym Krugera w RPA; z zamiłowania podróżniczka

Wywiad ukazał się w drugim numerze gazetki szkolnej „Skulowe Niusy”, wydawanej w Gimnazjum nr 1 w Wodzisławiu Śląskim. Redaktorem prowadzącym gazetkę jest Karolina Zbucka, nauczycielka języka polskiego i prowadząca zajęcia artystyczne w szkole.

Redakcja: Skąd wzięło się Pani zamiłowanie do podróży?

Ż. K.: Zamiłowanie do podróży wzięło się z ciekawości. Ciekawości, co jest poza postrzeganą w danym miejscu rzeczywistością. W moim przypadku doszło jeszcze takie głębokie umiłowanie do przyrody. Pamiętam, że już jako mała dziewczynka z zapartym tchem oglądałam niedzielne programy przyrodnicze - w szczególności mojego ukochanego sir Davida Attenborough), wyobrażając sobie, że to ja siedzę na tej łodzi i obserwuję wieloryby czy podglądam goryle w Parku Wirunga. Potem przyszła literatura: Jane Goodall, która całe życie spędziła, starając się poznać życie szympansów i ochronić je przed wyginięciem, Dian Fossey zaparcie broniąca goryli, wreszcie Kazimierz Nowak przemierzający Afrykę na rowerze w latach 30-tych, Kinga i Chopen podróżujący autostopem dookoła świata i Tiziano Terzani - cudowny reporter samotnie przemierzający świat. To moje inspiracje.

A ciekawość rosła wraz z każdą przeczytaną książką. Postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym i podjęłam studia biologiczne i geograficzne na Uniwersytecie Jagiellońskimw Krakowie. To tu poczułam prawdziwy zew wolności i poznałam cudownych ludzi. Zaczęło się od Krymu, potem 3-miesięczny pobyt w Irlandii aż w końcu po wykładach jednego z profesorów odnośnie do Skandynawii i strefy podbiegunowej postanowiłyśmy z 2 przyjaciółkami poszukać Świętego Mikołaja za Kołem Polarnym. To była pierwsza podróż, gdzie tak naprawdę spróbowałam własnych sił. 2,5 miesiąca na 2 kółkach a cały dobytek w 4 sakwach. Dookoła tylko przyroda a o poranku przy namiocie renifery skubiące porosty. Tego nie sposób opisać. To złączenie się z przyrodą, pojednanie się na nowo, daje uczucie wolności i wewnętrznego spokoju. Uczucie, które pomimo mijających lat, wciąż noszę w sercu. To uczucie też sprawia, że czasem czuję głód - głód do słońca, nowych ludzi, kultur i przyrody. Wtedy pakuję plecak i w miarę możliwości wyruszam w polskie góry, do Istambułu, Indii lub Afryki. Zrozumiałam też, że pozytywny bakcyl podróżowania udziela się innym i łączy ludzi, wytwarzając ogromne pokłady pozytywnej energii i uśmiechu. No i o to w życiu przecież chodzi.

R.: Co Pani robiła, aby urzeczywistnić swoje marzenia?

Ż. K.: Przede wszystkim bardzo CHCIAŁAM i nie skupiałam się na przeszkodach, ale raczej na pytaniu: W JAKI SPOSÓB? Człowiek musi być w swoich marzeniach trochę szalony, by owe mogły się zrealizować. Przykładem może być moja po-dróż do Laponii. Krok po kroku, z prostej chęci wyjazdu, zrodziła się cudowna przygoda. Najpierw trzeba było zdobyć bilet lotniczy, a potem odpowiedzieć sobie na pytanie: JAK podróżować po Laponii, by uchwycić jak najwięcej z jej klimatu? Odpowiedź przyszła dość szybko. Najlepszym sposobem na przemieszczanie okazał się rower, a schronieniem namiot. Żadna z nas nie miała przygotowania i najmniejszego doświadczenia w długodys-tansowej jeździe na rowerze, ani odpowiedniego sprzętu. Ale skoro wiedziałyśmy już JAK, to musiałyśmy iść naprzód. Zrobiłyśmy, co mogłyśmy z naszymi rowerami (zakładając też ograniczony budżet), ale na podrasowanie kondycji nie było już niestety czasu.

Tak więc, będąc już na Lofotach i wsiadając pierwszy raz na nasze rowery z 40-kilowym obciążeniem, nie za bardzo potrafiłyśmy nad nimi zapanować. Jednak, kilometr po kilometrze, jakoś posuwałyśmy się do przodu. Podobnie było z Indiami. Zrodził się pomysł, znalazła się ekipa, a potem już tylko bilety i w drogę. Nie było zbyt dużo myślenia i zastanawiania się. Nie warto skupiać się na przeszkodach, trzeba wierzyć, że każda niesie rozwiązanie i wiąże się z niezapomnianą przygodą. Jakoś tak złożyło się w moim życiu, po wielu poszukiwaniach i otwieraniu różnych drzwi, że udało mi się znaleźć pracę, która pozwala łączyć przyjemne z pożytecznym. I tak z fotela telewizyjnego, gdzie z otwartą buzią oglądałam przyrodników w egzotycznych miejscach, sama stałam się jednym z nich. Dzięki projektowi, nad którym teraz pracuję mam możliwość spacerowania po południowoafrykańskiej sawannie i podziwiania niesamowitych zwierząt, które wzbudzają tak ogromny respekt i radość w sercu.

R.: Była Pani w wielu miejscach. Która wyprawa szczególnie utkwiła pani w pamięci
i dlaczego?

Ż. K.: Myślę, że każda wyprawa tak wiele mi dała, że trudno wybrać tą jedną. Najbardziej sentymentalną
i pouczającą podróżą był z pewnością wyjazd do Skandynawii. Tu pierwszy raz miałam okazję zmierzyć się z samą sobą. Ta wyprawa zasiała również ziarno, które wykiełkowało i cały czas we mnie rośnie. Wielką miłością darzę też Portugalię, w której miałam okazję mieszkać przez pół roku. Indie - szokujące i tak różnorodne - albo zniesmaczają albo zachwycają. Jedno jest pewne, ten kraj, subkontynent, zmusza do głębokiej refleksji i zmienia światopogląd. Najwięcej emocji wzbudził we mnie jednak pobyt w Parku Narodowym Krugera w RPA, gdzie urzekły mnie te niezwykłe zwierzęta i kontakt z nimi, może też dlatego, że praca w Afryce była moim wielkim marzeniem.

R.: Jakie wydarzenie najbardziej Panią zaskoczyło?

Ż. K.: Miks śmiechu i przerażenia doświadczyłam, gdy musiałam wyskakiwać z jadącego pociągu w Indiach.


R.: Czy znalazła się Pani kiedyś w prawdziwym niebezpieczeństwie?

Ż.K.: To zależy co rozumiemy przez prawdziwe niebezpieczeństwo. Dla mnie poczucie, że właśnie umieram, wzbudził skok na najwyższej huśtawce świata w RPA. Oprócz dość śmieszno-strasznych sytuacji jak zgubienie kluczyków do samochodu w środku afrykańskiego buszu albo wyskakiwanie z pociągu w Indiach czy sama jazda nocnym hinduskim pociągiem dalekobieżnym, nie przypominam sobie sytuacji, które bezpośrednio zagrażałyby mojemu życiu.

R.: Jak radzi sobie Pani ze zmianami klimatycznymi i czasowymi?

Ż.K.: Raczej nie mam z tym większego problemu. Bardzo lubię słońce, a pobyt w Belgii przyzwyczaił mnie do deszczu. Raczej nie przerażają mnie ekstremalne warunki. Traktuję je jako element nowego doświadczenia. Na zmianę strefy czasowej pomaga wyspanie się.

R.: Gdzie spotkała Pani najsympatyczniejszych ludzi?

Ż.K.: Sympatycznych ludzi można spotkać wszędzie. Wszystko zależy od naszego podejścia i otwartości. W każdym miejscu spotkałam całą masę niezwykle życzliwych ludzi.


R.: Czy zetknęła się Pani z nieprzyjaznym nastawieniem?

Ż.K.: Raczej nie pamiętam żadnych ekstremalnych sytuacji. Myślę, że nasze wrażenie o tzw. nieprzyjaznym nastawieniu ludzi wynika z różnic kulturowych lub/i naszej niewiedzy bądź niezrozumienia sytuacji danego człowieka. W Indiach na przykład na porządku dziennym jest oszukiwanie turystów. Jednak ja te oszustwa odbierałam z dużą dozą żartu i starałam się nie dopuścić do siebie poczucia gniewu i irytacji, tym bardziej, że oszustwu przeważnie towarzyszył szeroki, serdeczny uśmiech Hindusa. Trzeba tu zrozumieć, że dla Hindusów często jedynym źródłem utrzymania są dochody z usług turystycznych, a te niewielkie oszustwa tak naprawdę nie wywierają na nas, turystach, wielkiej szkody.

R.: Jakie cechy, Pani zdaniem, pomagają w realizacji marzeń?

Ż.K.: Najpierw trzeba te marzenia mieć i to już połowa sukcesu. Po drugie trzeba w te marzenia głęboko wierzyć i nie słuchać tych, co to podszeptują, że jesteśmy szaleni, dziwni i że nasze marzenia są śmieszne lub wręcz niemożliwe do zrealizowania. Po trzecie trzeba być niezwykle otwartym i nauczyć się łapać w życiu okazje.

R.: Jakie ma Pani plany na najbliższą przyszłość?

Ż. K.: Staram się raczej nie czynić wielkich planów na przyszłość. Zamiast tego wolę żyć danym dniem z otwartym sercem. Tak więc zobaczymy, czym zaskoczy mnie jutro :)

R.: Dziękujemy za rozmowę.

Ż. K.: Dziękuję. Spełniajcie swoje marzenia:)
M.P. i M.W. (Redakcja – uczniowie z Gimnazjum nr 1 w Wodzisławiu Śląskim).

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto