Kto przychodzi do modelarni? - Stałych członków w wieku od 5 do 70 lat mamy około 30. W ostatnich 6 latach przez modelarnię przewinęło się ponad 200 osób - mówi Pietrzykowski. Są to modelarze o różnym stopniu umiejętności. - Dopasowuję robotę do indywidualnych predyspozycji każdego z uczestników. Zmuszam do czytania literatury fachowej, żebym nie musiał tłumaczyć, jak się co nazywa. Wszystkie dzieci wiedzą, co to jest rzut skrzydła, czy boczny rzut kadłuba. Potrafią też posługiwać się suwmiarką, rysować plany. Nie ma mowy o kserze. Dostają czysty papier i sami rysują plan skrzydła. Potem wycinają szablon. Jestem daleki od robienia za kogoś. To daje efekty. Najwytrwalsi pozostają i startują w zawodach ogólnopolskich - dodaje.
Na początku na zajęciach uczestnicy robią najprostsze modeliki, wykonane z depromu, czyli odmiany styropianu. Potem przychodzi czas na większe i bardziej skomplikowane, z usztywnianymi skrzydłami, wzmocnioną konstrukcją np. tak zwane "świerszczyki" i "jaskółki". Modelarze robią też rakiety, latawce i balony. Praca w modelarni jest sezonowa. - Jesienią robimy latawce. Potem przychodzi czas na rzutki, czyli modele które rzuca się do góry i styrki - szybowce ze styropianu, które wypuszcza się z trybun. Na początku roku zaczynamy sklejać balony. Robimy je w dwóch klasach: o średnicy 1 i 1,5 metra. Najpierw sklejamy bibułę w długie arkusze, potem robimy bryty, tak jakby jabłko pociąć na 8 części - mówi żorzanin, który pasją do maszyn latających zaraził się w dzieciństwie.
- Mieszkałem na wsi, a nad moją głową latały szybowce. Potem spotykałem na drodze ludzi, którzy interesowali się modelarstwem. Zrobiłem kurs instruktorski, a nawet szybowcowy i zacząłem szkolić - dodaje.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?