Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Pietrzykowski z Żor od 45 lat robi modele samolotów, rakiet i balonów. Na 700-leciu prowadzi szkółkę modelarską

Katarzyna Śleziona
Zajęcia odbywają się głównie w poniedziałki i czwartki, w godzinach od 15 do 19.
Zajęcia odbywają się głównie w poniedziałki i czwartki, w godzinach od 15 do 19. fot. Katarzyna Śleziona.
Jan Pietrzykowski w trakcie swojej 45-letniej działalności modelarskiej wyszkolił kilkaset osób, które zrobiły tysiące modeli samolotów, balonów, rakiet. Wychował także mistrza Europy, Zbigniewa Durczoka, który święcił triumfy w kategorii rakietoplany zdalnie sterowane. Kolejne talenty pod jego czujnym okiem są szlifowane w szkółce modelarskiej, którą prowadzi od 10 lat na os. 700-lecia.

Kto przychodzi do modelarni? - Stałych członków w wieku od 5 do 70 lat mamy około 30. W ostatnich 6 latach przez modelarnię przewinęło się ponad 200 osób - mówi Pietrzykowski. Są to modelarze o różnym stopniu umiejętności. - Dopasowuję robotę do indywidualnych predyspozycji każdego z uczestników. Zmuszam do czytania literatury fachowej, żebym nie musiał tłumaczyć, jak się co nazywa. Wszystkie dzieci wiedzą, co to jest rzut skrzydła, czy boczny rzut kadłuba. Potrafią też posługiwać się suwmiarką, rysować plany. Nie ma mowy o kserze. Dostają czysty papier i sami rysują plan skrzydła. Potem wycinają szablon. Jestem daleki od robienia za kogoś. To daje efekty. Najwytrwalsi pozostają i startują w zawodach ogólnopolskich - dodaje.

Na początku na zajęciach uczestnicy robią najprostsze modeliki, wykonane z depromu, czyli odmiany styropianu. Potem przychodzi czas na większe i bardziej skomplikowane, z usztywnianymi skrzydłami, wzmocnioną konstrukcją np. tak zwane "świerszczyki" i "jaskółki". Modelarze robią też rakiety, latawce i balony. Praca w modelarni jest sezonowa. - Jesienią robimy latawce. Potem przychodzi czas na rzutki, czyli modele które rzuca się do góry i styrki - szybowce ze styropianu, które wypuszcza się z trybun. Na początku roku zaczynamy sklejać balony. Robimy je w dwóch klasach: o średnicy 1 i 1,5 metra. Najpierw sklejamy bibułę w długie arkusze, potem robimy bryty, tak jakby jabłko pociąć na 8 części - mówi żorzanin, który pasją do maszyn latających zaraził się w dzieciństwie.

- Mieszkałem na wsi, a nad moją głową latały szybowce. Potem spotykałem na drodze ludzi, którzy interesowali się modelarstwem. Zrobiłem kurs instruktorski, a nawet szybowcowy i zacząłem szkolić - dodaje.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto