18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Każdy nosi swój krzyż [WIDEO]

Katarzyna Śleziona
Jan Chudzik, jeden z podopiecznych hospicjum, razem z  Zytą Markulak "Wolontariuszką 2009 roku"
Jan Chudzik, jeden z podopiecznych hospicjum, razem z Zytą Markulak "Wolontariuszką 2009 roku" Katarzyna Śleziona
Walka z nowotworem przypomina drogę krzyżową. O swojej walce z chorobą opowiada Jan Chudzik z Żor. Mężczyzna wie, co znaczy przebywać w hospicjum.

Zmaganie się z nowotworem, to droga przez mękę. By nie dać się chorobie, trzeba walczyć. By mieć siłę i wytrwać, trzeba mieć w kimś oparcie, najlepiej w rodzinie. Pacjenci hospicjum stacjonarnego przy ulicy Promiennej w Żorach przeżywają swoją "drogę krzyżową".

- Jezus został skazany na śmierć. Ja też słysząc o raku żołądka, dostałem wyrok. Postanowiłem zrobić okresowe badania, bo traciłem na wadze, miałem silne bóle, brakowało apetytu. Diagnoza była straszna. Wkrótce potem zaczęła się roczna chemia - wspomina Jan Chudzik, mieszkaniec osiedla Powstańców Śląskich, który od 1,5 roku zmaga się z nowotworem żołądka. Mężczyzna jakiś czas temu przebywał w żorskim hospicjum.

Postanowił jednak walczyć i na swoje barki wziął "swój krzyż".

- Jeździłem na chemię do Orzepowic. Zawoził mnie zięć lub córka. Byłem tam przez tydzień. Brałem pięć półlitrówek leku i wracałem do domu na 2 lub 3 tygodnie. Potem znowu kurs do Orzepowic i tak przez rok. Byłem wykończony. Chudłem w oczach - dodaje Jan Chudzik.

Po roku mężczyzna o wzroście 173 centymetrów i wadze 93 kilogramów ważył 60,8 kg.

- Patrzyłem do lustra i nie mogłem uwierzyć, że to ja. Czuwał jednak nade mną mój Anioł Stróż. Jezus mógł liczyć na swoją Matkę, ja mam przy sobie ukochaną żonę, która bardzo o mnie dba - mówi pan Jan.

Otuchy dodaje także rodzina.

Na swojej drodze krzyżowej, tak jak Jezus, któremu Weronika otarła chustą twarz, mężczyzna spotkał między innymi Zytę Markulak, "Wolonatariuszkę 2009 roku", która wspierała go w trudnych chwilach.

Ostatnie pół roku Jan Chudzik spędził w domu. Przez tydzień był w hospicjum w Żorach, bo jego żona w tym czasie wyjechała na rekolekcje do Kokoszyc.

- W ciągu ostatnich sześciu miesięcy miałem chyba z siedem razy przetaczaną krew. Brakowało hemoglobiny, dostałem anemii - mówi pan Jan.

Mimo wszystko postanowił być silny. Gdy najbliżsi zaczęli tracić wiarę, to on dodawał im sił i mówił, że będzie walczyć. Pocieszał przyjaciół i rodzinę.
Jan Chudzik nie myśli o śmierci.

- To czeka każdego z nas. Nie wybiegam w przyszłość. Chciałbym, aby choroba odpuściła - to wszystko zależy od woli Boga. Teraz doceniam każdy dzień, godzinę, minutę i sekundę swojego życia - mówi z uśmiechem pan Jan.

O czym marzy? - Chciałbym, aby moja rodzina była zdrowa - mówi krótko.

O hospicjum
Hospicjum stacjonarne w Żorach działa od stycznia tego roku. Z Narodowym Funduszem Zdrowia ma podpisany kontrakt na leczenie 5 pacjentów. Tymczasem od lutego przez placówkę przewija się średnio od 5 do 13 chorych. Za resztę pacjentów płaci hospicjum. - W czerwcu będziemy się starać o dofinansowanie do 10 kolejnych łóżek. Mamy nadzieję, że się nam uda - mówi Grzegorz Słomian, onkolog z hospicjum. KAKA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto