18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kochamy dzielnice Żor: Dzisiaj poznajcie Kleszczówkę. Za co mieszkańcy ją kochają?

Katarzyna Śleziona
Przy zakładzie ZWUS powstało osiedle mieszkaniowe
Przy zakładzie ZWUS powstało osiedle mieszkaniowe ARC. / UM Żory / Pamiątkowa Księga miasta Żory
W latach 70. XX wieku w rzece Rudzie łowiliśmy raki. Wody było po kostki. W tamtych czasach "Fadom" i ZWUS prężnie się rozwijały. Nie było u nas kościoła, ani domów w tzw. Kleszczówce II - wspomina pani Maria z ul. Mikołowskiej. Krajobraz dzielnicy zmienił się nie do poznania. Kontynuujemy rubrykę "Kochamy dzielnice Żor". Pytamy mieszkańców o wspomnienia związane z Kleszczówką. Jakie są największe atrakcje dzielnicy? Za co Wy kochacie lub nie lubicie Kleszczówki?

- Pamiętam, jak w 1970 roku powstała fabryka domów "Fadom". To był nowoczesny zakład na tamte czasy. Do miasta na uruchomienie fabryki przyjechali wicepremier i minister górnictwa i energetyki Jan Mitręga oraz przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej generał Jerzy Ziętek. Zresztą generał Ziętek przejeżdżał limuzyną przez Żory częściej. Jego szofer zatrzymywał się w kiosku przed torami kolejowymi, wysiadał i kupował generałowi "Trybunę Robotniczą" - wspomina pani Maria, mieszkanka Kleszczówki. W tamtych czasach równolegle zaczęło powstawać też osiedle przy ulicy Bocznej.
Mieszkańcy dzielnicy pamiętają, jak z zakładu codziennie, co kilkanaście minut, wyjeżdżały wielkie platformy, które woziły wyprodukowane w fabryce płyty na liczne budowy. W latach 80. w zakładzie pracowało blisko 3000 pracowników.

- W Fadomie produkowano m.in. elementy wielkopłytowe dla budownictwa mieszkaniowego, rocznie dla 1600-1700 mieszkań. Tylko do 1984 roku wyprodukowano tych elementów dla 56 tysięcy mieszkań. "Fadom" miał znaczący wpływ na rozwój nie tylko Żor, ale i Jastrzębia, Rybnika, Wodzisławia, Gliwic, Chorzowa, czy Mikołowa - mówi Jan Delowicz, dokumentalista z żorskiego muzeum. – Warto wiedzieć, że załoga „Fadomu” dorobiła się bazy hotelowej dla 248 pracowników, 50 zakładowych mieszkań, 56 mieszkań tzw. rotacyjnych, obiektu kolonijnego w Barcicach i ośrodka kampingowego w Dźwirzynie. Pracownikom przydzielono też około 1000 mieszkań i wiele ogródków działkowych – dodaje Delowicz. Niestety po przemianach ustrojowych przedsiębiorstwo przestało istnieć w dotychczasowej formie. Zagrożone likwidacją przekształciło się w Korporację Budowlaną "Fadom SA". Dzisiaj rozwija m.in. produkcję nowoczesnych elementów budowlanych, współpracując ze spółkami z kapitałem zagranicznym.

Podobny los spotkał w 2000 roku Zakłady Wytwórcze Urządzeń Sygnalizacyjnych, które po wojnie były potęgą w regionie. Powstały w 1950 roku, obok węzła kolejowego PKP w Żorach, na terenie zniszczonej działaniami wojennymi byłej fabryki prywatnej łożysk tocznych "Minerwa". - W zakładzie pracowałam 36 lat. To nasz zakład po wojnie zajął się odbudową budynków mieszkalnych w mieście m.in. na ulicy Szeptyckiego, Moniuszki po Męczenników Oświęcimskich - wspomina jedna z pracownic ZWUS-u. - Dla pracowników powstały mieszkania przy ul. Brzozowej. Potem w połowie lat 60. powstało przedszkole i utworzono R.O.D. "Jutrzenka" - wspomina pan Robert, który pracował m.in. jako kowal w ZWUS-ie. Każdy pracownik fizyczny miał w zakładzie "numerki" do 1000, a powyżej przypisane były pracownikom umysłowym. W 1965 roku przedsiębiorstwo zatrudniało 1147 pracowników. Dzisiaj zakład jest cieniem dawnej potęgi. Przy ul. Fabrycznej działa tylko kilka firm zajmujących się m.in. produkcją korpusów do silników, ciężkich urządzeń do kopalń, czy rur.

Jednocześnie od co najmniej 3 lat mieszkańcy zastanawiają się, kiedy powstanie droga dojazdowa do ZWUS-u, która ma połączyć istniejącą ul. Fabryczną z ul. Boczną przed Parkiem Piaskownia. To ma być łącznik wielkości 1 kilometra. Inwestycję mają sfinansować firmy działające w ZWUS-ie i na terenie Żorskiego Parku Przemysłowego, funkcjonującego prawie od 8 lat przy ul. Bocznej, gdzie mieści się siedziba ok. 40 firm z sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Dzisiaj samochody ciężarowe wywożące towar do ZWUS-u i ŻPP przejeżdżają przez serce dzielnicy - ul. Mikołowską. Gdy droga powstanie, zniknie hałas, a ruch ciężkich pojazdów zostanie przeniesiony na obrzeża dzielnicy. Jednak jak się okazuje na nową trasę będziemy musieli poczekać co najmniej rok.

Mieszkańcy wspominają także, że w latach 70. XX wieku przy obecnej ul. Wolności mieścił się budynek strzelnicy otoczony wałami, siedziba Strzeleckiego Bractwa Kurkowego w Żorach. Jednak ze względu na to, że obiekt nie był remontowany, zawalił się. Wały dawnej strzelnicy zlikwidowano w ciągu następnej dekady i w tym miejscu powstały domki jednorodzinne. Po starym wystroju pozostał jedynie Park Kleszczówka, który obecnie wymaga pilnego remontu. W 1990 roku inwestor Leon Student wydzierżawił część parku i zdobył wieczyste użytkowanie przyległej do parku działki. Wybudował w drugiej części parku muszlę koncertową wraz z kręgiem tanecznym. Dzisiaj tłumy ściągają do strzelnicy w lesie Dębina na Kleszczówce, gdzie Bracia Kurkowi (reaktywowali się w 1992 r.) organizują znowu zawody strzeleckie.


Dzielnica Kleszczówka słynie dziś także m.in. z osiedla domków jednorodzinnych i kościoła. Już w latach 90. zaczęło powstawać na Kleszczówce osiedle domków jednorodzinnych zlokalizowanych przy ul. Jarzębinowej i Raciborskiego. Inwestycja była możliwa, bo takie zadanie weszło w skład projektu zgłoszonego na konkurs w 1992 roku do amerykańskiej Fundacji Spółdzielczości Mieszkaniowej, która na całym świecie wspierała wprowadzanie w życie mechanizmów spółdzielczości mieszkaniowej w gospodarce wolnorynkowej. - Była to inicjatywa architekta Krzysztofa Raciborskiego. W założeniach projekt miał być realizowany w niedużym mieście, z dużym "głodem mieszkaniowym" i z zainteresowaniem władz miasta. Żory idealnie do tego się nadawały - mówi Jan Delowicz, dokumentalista z muzeum. Żorski projekt zyskał uznanie w USA i budowa domków ruszyła. - Dzisiaj mamy na Kleszczówce kilkadziesiąt domków - mówi Tomasz Górecki, od 6 lat mieszkaniec ul. Jarzębinowej.
Perełką dzielnicy od 2000 r. jest też Kościół pw. św. Brata Alberta. Świątynię z probostwem ukończono w stanie surowym w grudniu 1999 r. Jednak już 5 lutego 2000 r. ksiądz arcybiskup Damian Zimoń erygował parafię.

Gdy żar leje się z nieba, nad stawem Śmieszek na Kleszczówce można spotkać całe rodziny. Pływają mali i duzi, inni urządzają grilla albo grają w piłkę plażową. Malownicza okolica stawu, który ma powierzchnię ponad 12 hektarów, zachęca też do spacerów z psami lub na wypady do pobliskiego lasu na grzybobranie. Niestety nie odbywają się tutaj już żadne wielkie imprezy harcerskie, festyny, organizowane przez lokalne zakłady pracy, czy rajdy motocyklowe. A jeszcze tak było w latach 70. XX wieku. Wtedy naprawdę było tu gwarno.

- Jeszcze cztery dekady temu mój wujek Alojzy organizował w okolicy rajdy motocrossowe. Sam startowałem jako zawodnik, a potem byłem sędzią. Pamiętam czasy, gdy przy stawie w ogóle nie było piasku, tylko podeptana trawa. Potem powstała piękna plaża. Już jako dziecko lubiłem się tu kąpać - wspomina Henryk Buchalik, prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Żory.

Mimo że Śmieszek nie jest kąpieliskiem z prawdziwego zdarzenia, tylko stawem hodowlanym (wędkarze łowią tu ryby), każdego lata żorzanie właśnie tu przychodzą się kąpać. - W tym roku zgodnie z prawem wodnym wysłaliśmy pisma do urzędów miast, aby wskazały nam swoje kąpieliska. Jednak żadnego dokumentu nie dostaliśmy z żorskiego magistratu. Staw Śmieszek nie znajduje się w naszej ewidencji, mimo że mieszkańcy traktują go jako akwen rekreacyjny - mówi Lidia Lazar, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rybniku. Oficjalnie w żorskim stawie kąpać się nie wolno.
Już w latach 30. XX wieku zaczęto prowadzić prace, aby przygotować to miejsce do celów rekreacyjnych. Ogrodzono plażę, powstały drewniane pomosty i 50-metrowy tor pływacki.

Kleszczówka słynie też z najbardziej znanego... drzewa w Żorach. To Dąb Maryjny. Wiedzą o nim nie tylko mieszkańcy dzielnicy Kleszczówka, bo drzewo rośnie w znajdującym się tu lesie Dębina, ale i żorzanie z innych dzielnic miasta.
Drzewo, będące pomnikiem przyrody, objętym ochroną prawną, jest często odwiedzane przez turystów i wycieczki szkolne. O każdej porze roku można tu spotkać żorzan.
- Najczęściej przyjeżdżam tu na rowerze latem. Czasem księża z kościoła na Kleszczówce organizują tu też majówki - mówi pani Janina, mieszkanka Śródmieścia.

Wyjątkową sławę drzewo zawdzięcza lokalnej tradycji i kultowi Matki Boskiej. Ludowy przekaz nawiązuje do autentycznych wydarzeń z II połowy XIX wieku. - Niejaki kupiec Antoni Kentnowski wracał do domu z Mikołowa. Gdy zorientował się, że podążają za nim zbójcy, uciekł w głąb lasu. Schował się za dużym dębem i modlił żarliwie do Matki Boskiej o ocalenie. Rabusie nie znaleźli kupca. Od tamtego dnia chodził codziennie do drzewa i dziękował za uratowanie życia, odmawiając różaniec. Na pniu dębu powiesił obraz Matki Boskiej - mówi Barbara Kieczka, autorka książek o Żorach.
Jednak przez lata obraz niszczał. W końcu podjęto decyzję o jego renowacji. - W 1936 roku jego odnowy podjął się malarz Walenty Długosz. Pieniądze wyłożyło 25 mieszkańców Żor i Towarzystwo Polek - dodaje Kieczka. Potem do 1997 r. obraz był jeszcze odnawiany pięć razy. - Podczas ostatnich prac malarz Krzysztof Dublewski pomylił się i zamiast wizerunku Matki Boskiej z Dzieciątkiem namalował Matkę Boską Częstochowską - mówi Kieczka.

Ten obraz trafił na probostwo kościoła na Kleszczówce. Wkrótce jednak powstał nowy i zgodny z pierwowzorem - obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem z napisem"Królowo Korony Polski, módl się za nami". Wisi tu do dziś.

Z Dębem Maryjnym wiąże się też legenda o królu Janie III Sobieskim, który szedł z wojskiem przez śląską ziemię, bo innej drogi do Wiednia nie było. W Żorach wojsko rozłożyło się na pewnej polanie, gdzie rósł dąb. Kawałek dalej była studnia. Król z wojskiem zjadł kolację. Całe towarzystwo poszło spać. Ale Sobieski nie mógł zasnąć. Zaczął rozmowę ze swoim podwładnym - zwykłym chłopem, który powiedział mu, że Żory to piękne miasto, żyją w nim bogaci ludzie, którzy pracy się nie boją. Wytapiają żelazo, mają kuźnie. Zaczęło świtać. Chłop zagrał na jutrznię. Na odchodne król zostawił tu na pamiątkę obrazek Matki Boskiej na dębie. Przez lata obrazek niszczał. Odnowił go pewien malarz, który namalował Matkę Boską na większej desce. Studnia wyschła, gdy budowano drogę do Katowic.

W dzielnicy Kleszczówka znajduje się także najstarsza nekropolia Żor. To cmentarz żydowski, założony w 1814 roku. Spoczywa tu około 700 osób. Wcześniej zmarli Żydzi, zamieszkali w Żorach byli chowani na kirkucie w Mikołowie. W 2002 roku żorski cmentarz żydowski stał się parkiem kulturowym. Dziś na macewach, wykonanych głównie z piaskowca, widać oznaki zniszczenia. Niektóre są złamane, a część inskrypcji w języku niemieckim skuta lub zatarta. Płyty narażone są na ciągłe działanie czynników atmosferycznych. Teren cmentarza porośnięty jest darnią. W planach jest jednak przeprowadzenie konserwacji technicznej kamiennych macew.

Wielką atrakcją dzielnicy jest także „Miasteczko Twinpigs – Westernowy Park Rozrywki”. Po sezonie letnim zaszły tu wielkie zmiany. Czytaj o nich pod linkiem:
Zdjęcia z otwarcia żorskiego westernu:

O atrakcjach planowanych w 2013 roku w żorskim westernie:

Za co Wy kochacie lub nie lubicie Kleszczówki?

Polub nas na Facebooku:
https://www.facebook.com/ZoryNM

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto