Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks. prałat Jan Szewczyk z kościoła w żorskim Śródmieściu zbudował 7 kościołów, ale nie tylko...

Katarzyna Śleziona
Ks. prałat Jan Szewczyk
Ks. prałat Jan Szewczyk Katarzyna Śleziona
Rozmowa z ks. Janem Szewczykiem, prałatem z Kościoła pw. św. Apostołów Filipa i Jakuba w Żorach, inicjatorem budowy siedmiu kościołów w Żorach, powstania parafialnej ochronki dla dzieci i KANY - Centrum Edukacji dla Młodzieży.

W Żorach mieszka ksiądz prałat od 1976 roku, od kiedy został proboszczem parafii pw. św. Apostołów Filipa i Jakuba w Żorach. Był nim do 2003 roku. Jest ksiądz prałat inicjatorem powstania siedmiu kościołów w Żorach. To była potrzeba mieszkańców? Skąd zrodził się pomysł?
W pierwszych latach mojej posługi duszpasterskiej w Żorach obserwowałem, jak bardzo szybko rosła liczba mieszkańców miasta. Miałem świadomość, że przy tak dużej ilości mieszkańców, istniejący Kościół pw. św. Apostołów Filipa i Jakuba nie jest w stanie służyć mieszkańcom Śródmieścia, osiedla 700-lecia, osiedla XXX-lecia - dzisiaj Księcia Władysława, ani zapewnić duszpasterskiej troski wszystkim z terenu osiedla Powstańców Śląskich i budującego się osiedla Pawlikowskiego. Z potrzeby duszpasterskiej zrodził się pomysł, aby budować nowe kościoły w Żorach, m.in. Stanisława Biskupa i Męczennika, Miłosierdzia Bożego, Matki Bożej Częstochowskiej w Kleszczowie, czy świętego Józefa w Osinach.

Pod koniec lat 70. i na początku lat 80. XX wieku kościół farny w Śródmieściu pękał w szwach. Dużo odprawialiście wtedy Mszy świętych?
W naszym kościele Msze święte w niedzielę odbywały się co godzinę, od 6 rano do 18 wieczorem. A nasz kościół nie był na tyle duży, by na Mszach świętych wszystkich pomieścić mimo takiej ich ilości. Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku przybywało w Żorach rocznie kilka tysięcy mieszkańców - prawie 5 tysięcy ludzi na rok. Były u nas takie niedziele, że na jednej Eucharystii udzielaliśmy około 100 chrztów. Dlatego znając na tyle komunizm, na ile można go było rozszyfrować, powstawała myśl, że trzeba budować nowe kościoły.

Czy w ostatnich latach na Msze święte przychodzi mniej ludzi do kościoła w Żorach?
Nie zauważyłem tendencji spadkowej. W ostatnich latach przybyła nam dodatkowa Msza święta w niedzielę – o godzinie 20.30. Choć oczywiście mam świadomość, że ludzi raz jest mniej raz więcej w kościele. Frekwencja zależy od pory roku i pogody. Latem wiadomo dużo osób ucieka poza Żory, wyjeżdżają na weekendy i urlopy. Jednak nie zauważyłem, żeby odpływ ludzi w naszym mieście z kościoła był duży.

A spowiedź, Pierwsza Komunia Święta? Jak wygląda frekwencja?
Nie ma u nas postępującej laicyzacji. Należy jednak liczyć się z tym, że może tak być. Jednak tego bym się nie bał.

Chrztów i zgonów mamy więcej? W Żorach rodzi się coraz więcej dzieci i coraz więcej mieszkańców umiera.
Nasze społeczeństwo się starzeje i więcej ludzi umiera, ale nie widać jakiegoś sporego wzrostu. Z kolei jeśli chodzi o urodzenia, to obecnie rodzicami stają się ludzie urodzeni „w wyżu” z końca lat 70 i początku lat 80. Dlatego dzieci jest coraz więcej. Gdy przychodziłem do Żor z końcem 1976 roku, to była prawdziwa eksplozja urodzeń. Rocznie udzielaliśmy 800, 1000 chrztów. Rekordowy był 1978 rok.

W 2000 roku otrzymał ksiądz, wtedy jeszcze Proboszcz, tytuł Prałata z rąk Papieża Jana Pawła II?
Biskup posyłał prośbę do Papieża. Następnie Ojciec Święty przez swoich współpracowników w odpowiedniej Kongregacji udzielał zgody. Kolejnym krokiem było wysłanie z Rzymu bulli nominacyjnej, którą wręczył mi Biskup Ordynariusz.

Ile razy ksiądz prałat spotkał naszego Papieża Polaka?
Od 1955 do 1960 roku Karol Wojtyła był wykładowcą etyki w moim seminarium. Widziałem go kilka razy w tygodniu.

A potem jak ogłoszono, że Polak został Papieżem, było zdziwienie?
Była radość. Myślę, że ten wybór był w planach Bożej Opatrzności. To były wówczas trudne czasy dla całej Ojczyzny. Wybór Polaka na Papieża to był dla niektórych policzek. Dla nas to jednak była wielka radość z faktu, że Papieżem został nasz rodak, nasz wykładowca.

Następnie ksiądz, wtedy jeszcze proboszcz, jeździł do Watykanu z pielgrzymami?
W Watykanie z pielgrzymami byłem chyba cztery razy. Tych pielgrzymek było jednak więcej, bo jeździliśmy też m.in. też do Lourdes, Fatimy. Podczas pierwszej pielgrzymki do Rzymu byliśmy na audiencji u Papieża. To był przełom lat 70. i 80. Pojechaliśmy z Żor dwoma autobusami, po drodze zwiedzając Padwę i inne miasta. Potem byliśmy na audiencji u Papieża. Sam ksiądz Dziwisz przez telefon powiadomił nas, że mamy przyjść pod Bramę Spiżowa. Potem wchodziliśmy do Sali Klementyńskiej. Papież przyjmował nas wtedy w pełni sił i zdrowia. W Sali Klementyńskiej z każdym się przywitał i zamienił kilka słów. Potem w kolejnych latach nasze spotkania z Papieżem odbywały się już tylko na Placu Św. Piotra.

Czy na pierwszych pielgrzymkach Papież rozpoznał w księdzu swojego byłego studenta? Czy mówił coś specjalnego do grupy pielgrzymów z Żor podczas Waszych spotkań z pielgrzymami?
Papież chyba nie rozpoznał we mnie swojego dawnego studenta. Wykładał przecież dla wielu studentów nie tylko w Krakowie, ale i w Lublinie. Papież lubił Ślązaków, bo gdy grupami podchodziliśmy do niego, to zawsze się z tego bardzo cieszył. Tak to zwykle bywało, że ten kto przewodził pielgrzymce, podchodził do Papieża i przedstawiał grupę. Mówił, skąd są, z jakiej parafii, z jakiego rejonu Śląska czy Polski. Ja najczęściej przedstawiałem grupę. Stawałem obok Papieża i ks. Dziwisza. Pewnego razu Papież usłyszał, jak mówię do ks. Dziwisza o księdzu Franciszku Wąsali, budowniczym kościoła w Roju. Wtedy Papież się odwrócił i uśmiechnął. Papież dał mi nawet różaniec dla księdza Wąsali.

Jak ksiądz prałat zapamiętał naszego Papieża?
To człowiek bardzo otwarty i wrażliwy. Nawet nasz ksiądz Wąsala wspominał, że gdyby nie Papież, to jego poważna operacja w Oświęcimiu by się nie udała. Papież będąc w tym czasie w Oświęcimiu na pielgrzymce, dowiedział się o chorobie księdza Wąsali. Wówczas na moment się skupił i kilka słów skierował do Pana Boga. Okazało się, że ksiądz Wąsala ostał się przy życiu. To był cud.

Jest ksiądz prałat inicjatorem powstania też ochronki parafialnej?
Budowaliśmy dom katechetyczny w Śródmieściu przy kościele, ale później pojawiła się taka propozycja, by utworzyć KANĘ - Centrum Edukacji dla Młodzieży. Wtedy pojawił się pomysł zagospodarowania tego budynku także dla dzieci, w tym pierwszego piętra i parteru dla KANY, a podpiwniczenia dla dzieci. KANA z ochronką działa już 14 lat.

Jak się żyje księdzu prałatowi w Żorach? Jak wypełnia sobie wolne chwile?
Zdążyłem się przyzwyczaić i pokochać Żory. Teraz człowiek jest już starszy, nie ma już dobrego wzroku. Szykuje mi się operacja oka. Dlatego też więcej czasu poświęcam na modlitwę. Kiedyś, gdy człowiek był młody, był bardziej aktywny. Nadal doceniam rozmowy z parafianami. W wolnych chwilach odwiedzam też rodzinę na Śląsku.

Czego życzy ksiądz prałat żorzanom w 2013 roku?
Za papieżem Benedyktem życzę nadziei płynącej z wiary w Boga. Tylko taka nadzieja jest w stanie uchronić nas przed rozpaczą. Niestety często spotykamy zrozpaczonych optymistów, zwłaszcza takich, którym brakuje wiary w Boga, a nie brakuje złudzeń. Dlatego raz jeszcze życzę nadziei sięgającej Boga żywego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto