Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O człowieku, który nie chciał mieszkać w szufladzie

Henryka Wach-Malicka
"Paciorki jednego różańca" narodziły się w konspiracji. Kazimierz Kutz miał ogromną wewnętrzną potrzebę zrobienia tego filmu, choć doskonale wiedział, że będzie to działanie "w poprzek" wszelkim władzom - od partyjnych ...

"Paciorki jednego różańca" narodziły się w konspiracji. Kazimierz Kutz miał ogromną wewnętrzną potrzebę zrobienia tego filmu, choć doskonale wiedział, że będzie to działanie "w poprzek" wszelkim władzom - od partyjnych po samorządowe. I nie mylił się.

Planowana zagłada Giszowca - starego górniczego osiedla, o wyjątkowym charakterze architektonicznym - nie mieściła się w głowach wielu mieszkańców Śląska; nawet tych, którzy przybyli tu spoza regionu. Po prostu oaza zieleni, rozlana u wrót brudnego i pełnego spalin miasta, była zjawiskiem niezwykłym, a małe domki urzekały staroświeckim wdziękiem i w znakomitej większości były w dobrym stanie, starannie konserwowane przez użytkowników. Nie wszyscy ich mieszkańcy mieli oczywiście ochotę zmagać się na co dzień z brakiem wygód i chętnie przyjęli propozycję przeprowadzki do nowoczesnych bloków, co zresztą reżyser rzetelnie w filmie przedstawił, czyniąc z tych sprzecznych oczekiwań oś konfliktu w rodzinie Habryków. Zdumienie, a potem wściekłość społeczeństwa, budził natomiast pomysł władz, by cały Giszowiec zrównać z ziemią, a na miejscu zabytkowego kompleksu urbanistycznego postawić szkaradne wieżowce z wielkiej płyty, notabene identyczne, jak w każdym innym polskim mieście.

Zagłada unikatowego osiedla mieściła się za to w koncepcji towarzysza Zdzisława Grudnia - I sekretarza wojewódzkiej organizacji partyjnej, autora pomysłu (zrealizowanego) zburzenia kilku innych równie cennych zabytków Katowic. Jednym z najgłośniejszych i najczęściej powtarzanych uzasadnień wyroku na Giszowiec było "niemieckie pochodzenie" osiedla oraz miano reliktu kapitalizmu. Nikt nie brał pod uwagę możliwości rewaloryzacji starych domów ani wkomponowania ich w pejzaż powstającego osiedla, co było przecież możliwe. Dla porządku warto dodać, że ocalała część Giszowca objęta jest dziś ścisłą opieką konserwatorską.

Buldożery, rozwalające domki starego Giszowca, tak naprawdę równały z ziemią stary porządek śląskiego świata. Pękały więzy rodzinne i hierarchie wartości, a wykwaterowywanie (jak mówiono) rozrywało zażyłości sąsiedzkie. Pękały różańce, rozsypywały się koraliki...

Bunt filmowego Habryki przeciw zamieszkaniu w betonowej szufladzie wcale nie był zresztą wymyślony. Tak reagowało wielu Ślązaków, w tym powstańców (bohater ma Krzyż Powstańczy) na lekceważenie tradycji i wielowiekowego etosu, którym byli wierni, a które z dnia na dzień pogwałcono. Praprzyczyną demonstracji Habryki (w końcowej fazie niezrozumiałej momentami nawet dla najbliższych), był nie tyle sam nakaz przeprowadzki, ile fakt, że wydano go bez pytania kogokolwiek o zdanie. Stary górnik, siedząc na ławeczce przed unicestwianym właśnie rodzinnym domem, mówił (czy raczej milczał) w imieniu tych wszystkich, których oburzało lekceważenie i protekcjonalizm, okazywane zwykłym ludziom przez wszelkiej maści sekretarzy i przewodniczących.

W kilku scenach "Paciorków jednego różańca" mamy wrażenie, że Karol Habryka to ktoś więcej, niż świetnie zagrany bohater filmowy. I tak było w istocie. Augustyn Halotta, emerytowany górnik poznany przez Kazimierza Kutza na konkursie scenariuszy filmowych, grał poniekąd samego siebie. Gdy ruszała produkcja "Paciorków jednego różańca", jego dom w Bogucicach został już oszacowany i przeznaczony do rozbiórki. Gdy film rozpoczynał swój ekranowy żywot, Halotta zmarł w kilka miesięcy po przeprowadzeniu się do nowego mieszkania w betonowym blokowisku...


O filmie
Przy uliczkach starej górniczej osady trwa niecodzienny ruch. Wiadomo już, że małe, prawie wiekowe domki zostaną wyburzone, a ich lokatorzy otrzymają mieszkania w nowych blokach. Powstające osiedle doskonale zresztą widać z okien domów wyprowadzających się ludzi. Wiele rodzin czeka z niecierpliwością na poprawę warunków życia i „komfort z balkonem” na dziewiątym piętrze. To głównie młodsze pokolenia; starszym ta przeprowadzka przychodzi z wielkim trudem. Emerytowany górnik – Karol Habryka ogłasza nieoczekiwanie, że się do bloku nie wyprowadza. Rodzina jest zdezorientowana; żona i dwaj synowie próbują Habrykę zrozumieć ale przedstawiają także własne racje (ciasno, brak wygód). Bunt starego człowieka staje się jednak coraz bardziej samotny, a po sekretnym wyprowadzeniu się synowej – właściwie skazany na przegraną, choć próbuje on jeszcze szantażować otoczenie groźbą wysadzenia się w powietrze. Dyrekcja kopalni zmienia w końcu plany i przydziela Habrykom nowy domek, do którego Karol i jego żona (w filmie nie ma imienia) przenoszą się na krótko. Na krótko, bo któregoś dnia serce Karola nie wytrzymuje. Habryka umiera w środku nocy, w willi, której nigdy nie nazwał domem.

W roli filmowych protagonistów wystąpili w „Paciorkach jednego różańca” aktorzy nieprofesjonalni: Marta Straszna jako Habrykowa i Augustyn Hallota w roli Habryki. Role średniego pokolenia powierzył reżyser znanym polskim aktorom; Ewie Wiśniewskiej (Zosia, synowa), Janowi Bógdołowi (syn Antek) i Franciszkowi Pieczce (syn Jerzy).

Scenariusz filmu napisał Kazimier Kutz, inspirując się nowelą Albina Siekierskigo pt. „Tego domu już nie ma”. Operatorem „Paciorków jednego różańca” był Wiesław Zdort, a muzykę skomponował Wojciech Kilar.


Stara Demokracja i Kochany Bezbożnik
Małżeństwo państwa Habryków nie było może związkiem idealnym, ale na pewno nierozerwalnym. Kazimierz Kutz portretuje w ich postaciach obowiązujący przez wieki w śląskiej kulturze patriarchalny model rodziny. Był to jednak dość szczególny rodzaj patriarchatu, w którym kobieta, choć zdawała się słuchać męża bez dyskusji, w gruncie rzeczy była szanowaną przez niego partnerką i pełnoprawną towarzyszką życia. Co nie zmienia faktu, że państwo Habrykowie lubili sobie prawić złośliwości. Gdy on nazywał ją Starą Demokracją, a ona jego Bezbożnikiem, jakoś nie brzmiało to szczególnie obraźliwie...

W naturalnej scenografii
Mimo iż w filmie nie pada nazwa Giszowiec, nikt (przynajmniej na Śląsku) nie ma wątpliwości, gdzie rozgrywa się akcja „Paciorków jednego różańca”. Nie ma też wątpliwości, że emocje, z jakimi Kazimierz Kutz zrealizował tę ekranową historię przyczyniły się do ocalenia części zabytkowego osiedla przed całkowitym wyburzeniem.
Giszowiec – z końcem lat 70. ubiegłego wieku przemianowany na Osiedle Staszica – zbudowany został w latach 1907-1910 według projektu Jerzego i Emila Zillmanów. Od początku była to dzielnica, w której kolonii domków (dwu i kilkurodzinnych) towarzyszyła pełna infrastruktura. Wiejski charakter osiedla odkreślały przydomowe ogródki i kształt domów, ale w jego obrębie znajdowała się także szkoła, sklepy, poczta, gospoda i punkty usługowe. Kolonia przeznaczona była zrazu dla niemeickich robotników koncernu „Giesches Erben”, ale szybko stała się miasteczkiem w mieście, w którym chętnie osiedlali się katowiczanie bez względu na narodowość. Tworząc zwartą i zaprzyjaźnioną wspólnotę sąsiedzką, która skutecznie walczyła po stronie polskiej we wszystkich trzech powstaniach śląskich.
Mimo rozmaitych zmian administracyjnych, Giszowiec zachował swoją architektoniczną odrębność przez prawie 80 lat. „Paciorki jednego różańca”, w całości kręcone w tej dzielnicy, mają więc nie tylko fabularny, ale i dokumentalny charakter.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto