- Dziwiło mnie, że nie mam żadnych wezwań, ale rzecznik praw konsumenta cały czas mówił, że sprawa jest w sądzie, a nawet nie złożył wniosku - mówi rozżalona kobieta. - Dziś nie mam ani butów, ani pieniędzy, ani porady.
- Spraw przeciw temu przedsiębiorcy (sklep z obuwiem - red.) kierowałem do sądu wtedy sporo, mogłem pomylić... - tłumaczy Bartłomiej Krasiński, miejski rzecznik praw konsumenta w Piotrkowie.
Pani Anna do rzecznika trafiła w lutym 2010 roku, po tym, jak sklep odmówił reklamacji butów jej syna, który buty kupił w styczniu 2009. Zimowe obuwie sportowe za 350 złotych rok po, jak mówi pani Anna, oszczędnym używaniu, po prostu pękło na wierzchu. Gdy sklep odmówił przyjęcia reklamacji, piotrkowianka zostawiła im buty i poszła po pomoc do rzecznika. - Przyjął sprawę, miał napisać do sklepu, potem gdy odmówili mówił, że sprawę trzeba skierować do sądu - opowiada kobieta.
W ciągu dwóch lat z rzecznikiem kontaktowała się kilka razy, raz wysyłając córkę. - Jak podawałam numer sprawy, mówił, że jest w sądzie, w toku, choć dziwiło mnie, że nie mam żadnego wezwania - mówi.
Jej cierpliwość skończyła się w połowie lipca. Gdy skserowała ,,akta" swojej sprawy, nie znalazła w nich nic poza wymianą korespondencji ze sklepem z 2010 r. oraz pismem do niej, w którym rzecznik pyta o dalsze kroki wobec ponownej odmowy sklepu. - Tylko, że ja takiego pisma nie dostałam, on też nie miał potwierdzenia nadania - mówi Anna Szczęch.
- Faktycznie zwrotki nie mam, dlaczego, nie potrafię wytłumaczyć - mówi wprost Bartłomiej Krasiński i przypomina, że w 2010 r. urzędową korespondencję roznosili gońcy. Jak tłumaczy, sprawa Anny Szczęch jest jedną z wielu reklamacji obuwia, które prowadzi, oraz jedną z wielu kierowanych do sądu przeciw temu samemu sklepowi obuwniczemu. Stąd przy udzielaniu informacji o losach postępowania najzwyklej mógł pomylić konsumentów...
- Nie wykluczam własnej pomyłki, ale na pewno nie jest tak, że sprawa leżała, nic się nie działo - podkreśla i dodaje, że mimo ponad dwóch lat od złożenia reklamacji, sprawa pani Anny trafi do sądu jeszcze w tym tygodniu. - Będzie to z powództwa miejskiego rzecznika praw konsumenta, więc ta pani nie musi przystępować do sprawy i nawet w przypadku przegranej nie poniesie kosztów. Piszę pozew - mówi Bartłomiej Krasiński.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?