Idąc ulicą Kardynała Stefana Wyszyńskiego, przed blokiem 25 – 29 trudno nie zauważyć nietypowego ogródka. Miejsce to przykuwa uwagę nawet w grudniu. Okazuje się, że wszystkie mini budowle, figury, karmniki, nasadzenia są dziełem Łucjana Bańczyka.
- Ogródek powstał w 1993 roku, po śmierci mojego taty. Ponieważ mama, która mieszkała obok mnie oznajmiła, że wybiera się na cmentarz za ojcem, więc postanowiłem zareagować. Teren przed blokiem był niezagospodarowany, pomyślałem sobie, że mama mogłaby tam założyć ogródek. Dzięki uprzejmości ówczesnego prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej ROW, przywieziono tam kilka wywrotek ziemi. Zacząłem z mamą zakładanie ogródka – mówi pan Łucjan.
Cały teren liczy około 200 metrów kwadratowych. Po pracy pan Łucjan wycinał chaszcze, pokrzywy. Mama porządkowała teren, razem sadzili krzewy, które kupowali za własne pieniądze.
- 21-lat temu przeszedłem na emeryturę, a pracowałem na kopalni 1 Maja. Przez cały ten czas dokładałem nowe elementy. Wszystko zrobiłem samodzielnie, między innymi ze ściętych drzew – opowiada.
Drewniany, dość masywny wiatrak zbudował w 1994 roku i stoi do dziś. Niedawno odpadło jedno skrzydło, leży w piwnicy i czeka na ponowny montaż. Pan Łucjan wymurował z wapienia miniaturę zamku. Do złudzenia przypomina historyczne budowle z Jury Krakowsko – Częstochowskiej. W ogródku stoi też kapliczka, którą poświęcił kapłan. Figurkę wodzisławianin sprowadził z Krakowa. Sąsiadki modlą się przed nią Różaniec. Słupki, łańcuchy zabezpieczające czy mini staw (pływały w nim rybki) również są dziełem pana Łucjana. Jest też drugi wiatrak na słupku. Kiedy wieje, łopaty wirnika kręcą się wolniej lub szybciej.
- Ponieważ wiatrak znajduje się naprzeciw mojego okna, wiem jak się ubrać – uśmiecha się pan Łucjan.
Pokazuje domki lęgowe dla ptaków, które zrobił sam.
- Ten jest dla sikorek, tamten dla pliszki, a pozostałe bardziej ukryte dla kosów – wylicza wodzisławianin.
- Już samo patrzenie na ogródek jest dla mnie zbawienne. W zeszłym roku dostałem drugie życie. 18 dni przeleżałem pod tlenem z powodu Covidu. Moje płuca były zajęte w 75-procentach. W styczniu z nerki wycięto mi spory guz, na szczęście nie był to nowotwór – dodaje.
Wiosną w ogródku przepięknie zakwitną rododendrony. Zazielenią się krzewy, wyrosną kwiaty i różne gatunki traw. Szkoda róż, które pięły się po sośnie. Niestety, drzewo się przewróciło i nie będzie już róż.
Mimo różnych przeciwności losu pan Łucjan nie traci rezonu. W Wodzisławskim Centrum Kultury prowadzi 24 – osobowy zespół Artystyczna Rodzinka Seniorów Nie Dejmy Się. Muzyczną obsługę zapewnia pięcioosobowa kapela, składająca się z: akordeonisty, perkusisty, gitarzystów basowego i solowego oraz saksofonisty.
- Zespół przejąłem po świętej pamięci Irenie Sauer. Spotykamy się w każdą środę od godziny 10 do 13 – zachęca.
Niestety problemem są kradzieże. Z ogródka znikają figurki. Dlatego pan Łucjan część przedmiotów schował na zimę w piwnicy. Wiosnę wrócą na swoje miejsce.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?