Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"100 lat temu na Górnym Śląsku": Chwilowe sukcesy Niemców i coraz bardziej uciążliwe życie

OPRAC.:
Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Muzeum w Wodzisławiu Śl.
Pewne sukcesy Niemców na froncie Zachodnim Wielkiej Wojny nie oznaczały jakiejkolwiek poprawy życia mieszkańców Górnego Śląska. Codzienne życie stawało się coraz bardziej uciążliwe - czytamy w kolejnej części historycznego cyklu "100 lat temu na Górnym Śląsku", autorstwa Kazimierza Mroczka, pasjonata historii i członka Towarzystwa Miłośników Ziemi Wodzisławskiej. To historia naszego regionu.

Wiosna i lato roku 1918 na Górnym Śląsku

Cesarskie Niemcy zawarły pokój na Wschodzie, co pozwoliło im na koncentrację sił na zachodnim froncie. W okresie siedmiu miesięcy ostatniego roku Wielkiej Wojny skoncentrowały tam wszystkie rezerwy. Pierwszy dzień wiosny 1918 roku był niezwykle pomyślny dla wojsk niemieckich w walce z francuzami pod Saint Quentin. W górnośląskiej prasie polskiej poddanej rzecz jasna cenzurze można przeczytać było:

„Uwaga całego świata w obecnej chwili zwrócona jest ku zachodowi, gdzie od kilku dni toczy się bój zacięty narodów. Jak świat światem, śmierć może nigdy nie zbierała tak obfitego żniwa, jak właśnie teraz”.

Na początku kwietnia nowa ofensywa niemiecka we Flandrii przyniosła II Rzeszy kolejne sukcesy. Wreszcie trzecia ofensywa z miesiąca maja i czerwca 1918 roku była niemieckim sukcesem. Na Paryż spadały niemieckie pociski jak błędnie mówiono z „Grubej Berty”. Gazety piały tak o tych bombardowaniach:

„Podczas ośmiogodzinnego bombardowania z fantastycznych niemieckich dział olbrzymich miasto było jak wymarłe. Punkt o godzinie 1/2 8 straszliwa detonacja wstrząsnęła powietrze... Wybuch powtórzył się 20 minut później i nowe spowodował wstrząśnienie… Jak stwierdzono z zegarkiem w ręku pociski niemieckie padały z matematyczna akuratnością co 20 minut; ostatni padł o godzinie 3 minut 20”.

Tutaj znajdziesz poprzednią część historycznego cyklu "100 lat temu na Górnym Śląsku"

Jednak mimo tych sukcesów nie oznaczało to przełamania frontu na Zachodzie. Wojskowi zdawali sobie sprawę z tego, że Niemcy wojny nie wygrają. Jeden z nich już w marcu postawił diagnozę: „teraz przegraliśmy wojnę” (Historia Niemiec, str. 616).

Jak wiemy zwycięska ofensywa państw centralnych zakończyła się ich odwrotem. W odezwie cesarza Wilhelma z 31 lipca 1918 roku możemy przeczytać:

„Rozpoczynający się dziś piąty rok wojny, nie oszczędzi narodowi niemieckiemu dalszych braków i doświadczeń. Ale cokolwiek nastąpi, wiemy, że najcięższe mamy poza sobą”.

Tak jak to bywa wojujące strony wiele mówiły o pokoju. Nawet ukuto termin o „pokojowej ofensywie”. Jednak żadna ze stron wojujących o pokoju nie myślała. Anglicy uważali, że Niemcy dążą do tego by uzyskać dostęp do bogatych w surowce rosyjskich ziem. Bez tych surowców Rzesza nie poradziłaby sobie w dalszej perspektywie.

Życie było coraz bardziej uciążliwe

Pewne sukcesy na froncie Zachodnim nie oznaczały jakiejkolwiek poprawy życia mieszkańców Górnego Śląska. Codzienne życie stawało się coraz bardziej uciążliwe. Wiosną 1918 w Cesarstwie nakazano by władze lokalne zebrały milion używanej odzieży, aby w nią zaopatrzyć robotników. Wszystkie fabryki pracowały na rzecz armii. Dla cywilów nie było praktycznie nic.

W maju przypomniano za pośrednictwem prasy, że używaną odzież należy zbierać. W sierpniu 1918 roku postanowiono - jak to określono - „obłożyć aresztem firanki”. Zasłony wykonane z materiału polecano zastąpić ozdobami papierowymi. Na szczęście takie zarządzenie nie dotyczyło mieszkań prywatnych i mieszkań służbowych. Na ten temat pisano:

„Pozatem okłada się aresztem wszelkie wełniane i bawełniane zasłony bez względu na ich gatunek i wartość. Najpierw publiczne lokale, potem wielkie fabryki i biura, a potem dopiero, o ile okaże się to potrzebne i inne lokale podlegają temu rozporządzeniu. Przygotowania do tego rozpoczną się natychmiast, lecz odbiór obłożonych aresztem zasłon nastąpi dopiero wtedy, gdy dostarczone będą być mogły w zamian bezpłatne odnośne przedmioty z nici papierowych wykonane, choć nikt zmuszonym nie będzie takowych odbierać i ma prawo za nieprzyjęte przez niego zasłony papierowe domagać się zapłaty. Posiedziciele obłożonych aresztem zasłon i firanek zobowiązani są takowe w dobrym stanie aż do czasu ich oddania przechowywać. Jest to konieczne, by zapobiec brakowi bielizny, wśród mniej zamożnych klas i by krociom robotnikom zajętym w przemyśle papierowym, który podupada i grozi zastojem, dać możliwość dostatecznego zarobku”. Przy okazji przypomniano, że jak na razie nie będzie konfiskaty osobistej bielizny, bo na ten temat już się pojawiały pogłoski".

Żywności było coraz mniej

Coraz trudniej zdobywano żywność, a władze nakładały kolejne ograniczenia. Nastąpiło obniżenie przyznawanej społeczeństwu racji chleba prawie o 1/4. Od 16 czerwca 1918 zaczęły obowiązywać przepisy w tym zakresie. Z urzędowego oświadczenia możemy dowiedzieć się:

„Dzienna ilość mąki obniżona zostanie z 200 na 160 gramów na głowę. Dotychczasowe dodatki dla ciężko pracujących robotników zostają. Obniżona od 1. kwietnia ilość zboża dla producentów (rolników) nie doznaje dalszej zmiany”.

Nie tylko zmniejszono rację chleba, ale i mięsa. Od połowy sierpnia 1918 roku racja mięsa została zmniejszana prawie o połowę i w zależności od wielkości miasta wynosiła 200, 150, 100 gramów.

Reglamentowany chleb i inne artykuły spożywcze bywały często marnej jakości. Aby uzmysłowić sobie jak często szkodziło to ludziom przytoczmy w całości jedna z opinii jaką zamieszczono w ówczesnej prasie.

„Nie potrzeba być chemikiem, aby stwierdzić, że nasze środki żywnościowe są często fałszowane. Czujemy to aż zanadto w smaku, a jeszcze więcej w żołądkach, które nieraz po spożyciu chleba wypowiadają nam posłuszeństwo. Stacyje doświadczalne, laboratoya chemiczne i chemicy prywatni codziennie stwierdzają, że środki żywnościowe i inne towary zawierają domieszki, które nie tylko, że nie maja żadnej wartości, ale i są dla zdrowia szkodliwe.

Ciekawe są stwierdzenia chemicznego zakładu w Lipsku. Stwierdzono tam, że wodę i minerały najróżniejsze dodaje się do środków żywnościowych. Wodę, której jest pod dostatkiem i nic nie kosztuje dodaje się do mleka, sera, napojów, mięsa siekanego konserw mięsnych, marmelady, powideł i mydła. Namiastek gliceryny zawiera 99,8 procent wody a reszta kleiku roślinnego. Wartość kilograma wynosiła ok. 20 fen., handlarze sprzedawali towar ten po 14 mk. Masło zawierało 54 procent wody.

Najgorsze i najobrzydliwsze odpadki w rzeźniach używa się do wyrabiania kiełbas. Ścięgna, żyły i tłuszcze z psów są bardzo pożądanym towarem, za który fabrykanci żywności płacą wielkie sumy. W chlebie stwierdzono takie zawartości jak: myszy, watę, lizol, papier, drzewo, słomę, gips, kredę, piasek, a nawet śniedź i mąkę z pestek owocowych. Klajster stolarski jest zwykła domieszka do proszków pudyngowych. Pieprz zawiera zwykle popiół, nieraz do 87,4 procent i piasek. Cukier rozcieńcza się mąką aż do 10 procent. Jaka i z czego ta mąka jest zakład chemiczny nie podaje. Pastylki miętowe zawierają do 60 procent kredy.

Nie ma po prostu artykułu żywnościowego, do którego oszuści, lichwiarze, handlarze i fabrykanci nie dodawali najróżniejszych domieszek, nie będących wcale przeznaczonych na pożywienie ludzi i zwierząt. Kary pieniężne i więzienie, jakie spadają na fałszerzy żywności, nie odnoszą pożądanego skutku. Chciwość ludzka jest silniejsza niż wszelkie obawy przed karą”.

Przez braki nawoływano do recyklingu

W maju 1918 można było przeczytać w gazetach śląskich o tym taką informację:

„Dla oszczędzania bydła, mianowicie krów wydział krajowy dla rozdziału mięsa wydał następujące rozporządzenie. Racyje mięsa wynoszą na głowę: 1) w miastach ponad 100 000 mieszkańców i we wszystkich miejscowościach przemysłowych 250 gr.: 2) w gminach nie mających charakteru przemysłowego: a) o przeszło 50 000 do 100 000 mieszkańców 200 gr., b) o przeszło 2000 do 50 000 mieszkańców 150 gr., c) na wsi 100 gr. Jako miejscowości przemysłowe należy uważać gminy, w których osoby pracujące w przemyśle włącznie ze swymi rodzinami tworzą co najmniej 50 procent ogólnej ludności cywilnej”.

Warto też dodać, że już nie tylko obowiązywały bezmięsne dni, ale i tygodnia, które czasem w miesiącu były dwa.

Dotkliwe braki powodowały, że nawoływano do wykorzystywania wszystkich surowców. Wskazywano jakie korzyści mogą przynieść np. kości. Można było z nich zrobić na przykład tłuszcz, czy przeznaczyć na nawozy lub pasze. Dalej radzono:

„ze starego papieru wytwarza się materyał zastępujący skórę, wełnę i bawełnę. Próżne butelki należy także oddawać, ponieważ konieczne potrzebne są do wysyłki wód mineralnych żołnierzom w polu, zwłaszcza w porze letniej. Włosy wyczesane potrzebne są do fabrykacyi pasów transmisyjnych”.

Latem przypomniano zarządzenie ministra wojny roku 1917 na podstawie którego zabraniano używania pokrzyw jako paszy dla zwierząt lub do przyrządzania z nich sałatek. Za naruszenie tego rozporządzenia groziła kara nawet do roku więzienia lub grzywna do wysokości 10 000 marek.

Podawano też sposoby na walkę z myszami, które czyniły spustoszenia w stodołach. Proponowano używać jałowca i obkładać słomę od zewnątrz tak, że jak mysz by chciała się do niej dostać kolce jałowca będą ja kuły i w ten sposób odstraszały.

Zarządzeniami ograniczono ubój świń w gospodarstwach i nakazano ich oddawanie. Nielegalne uboje były karane. Za wykrycie nielegalnego uboju nagradzano. W gazecie ówczesnej można było przeczytać między innymi, że w Żorach nagrodę w wysokości 30 marek dostał żandarm za wykrycie takiego uboju. Nagrodę przyznał prowincjonalny urząd mięsny we Wrocławiu.

Za nielegalny handel wieprzowiną odbierano koncesje rzeźnikom. Narzekano na dostawy mleka i na jego kiepską zawartość. Dostawcy mleko często oszukiwali. Władze postanowiły, żeby dla niemowląt wydzielać specjalne ilości świeżego mleka, a dla dzieci starszych dostarczać mleko, jeżeli zostanie coś z przydziału dla niemowląt.

Problemy z dostaniem w sklepach towarów stawały się coraz poważniejsze, ale i pomysłowość społeczeństwa nie pozostawała w tyle. Często by dostać reglamentowane towary przemysłowe jak ubrania czy buty przynoszono do tych składów artykuły spożywcze. Taki klient z mięsem czy innymi wyrobami miał szansę dostać pożądany towar. Urząd badania cen ostrzega w takim wypadku:

„Przestrzega się zatem pp. kupców, ażeby personel przed takim postępowaniem ostrzegli a z drugiej strony wzywa się publiczność, ażeby o każdym wypadku doniosła policyi”.

Więcej w kolejnym odcinku.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto