Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aleksander Mańka: rodzice chcą wierzyć, że „Tylko nie mów nikomu” to manipulacja

Aleksandra Smolak
Aleksandra Smolak
Dr Alekdander Mańka – Dyrektor Instytutu Pedagogiki Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnowcu. Specjalista w zakresie interwencji kryzysowej i wsparcia osób doświadczających przemocy w rodzinie. Trener i superwizor zespołów interdyscyplinarnych. Główny superwizor i metodyk w programie „Kraina Świetlików”. Wykładowca akademicki, pedagog specjalny, psychoterapeuta, trener grupowy, praktyk z zakresu pracy pedagogicznej, terapeutycznej i pracy socjalnej mówi o nowym filmie braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu".

Co Pan myśli o nowym filmie braci Sekielskich?
To bardzo delikatna wersja rzeczywistości. Ten film jest czubkiem góry lodowej. Z jej istnienia nie zdajemy sobie sprawy, albo nie chcemy sobie zdawać. Myślę, że gdyby film nakręcić bardziej wprost, to w ogóle byłby nie do oglądania dla większości ludzi, a już na pewno nie do zaakceptowania przez wiele kręgów, szczególnie kościelnych.

Czyli pana zdaniem jest mało dobitny?
Film został przepuszczony przez swego rodzaju filtr medialny: co możemy ludziom pokazać, by ich nie przestraszyć? Ludzie nie dotykają tego, co wzbudza wstręt, z czym sobie nie potrafią poradzić. To tak jak media czy politycy. Zajmują się sprawami, które są przyswajalne dla wszystkich, a pedofilia nie jest przyswajalna przez nikogo. Natychmiast wzbudza reakcje obronne człowieka, które powodują, że nie chcemy się nią zajmować. To nieprawda, że chcemy się zajmować osobami niepełnosprawnymi – naturalną reakcją człowieka na osobę niepełnosprawną bywa przejście na drugą stronę ulicy. Chcemy się zajmować tym, co nam sprawia przyjemność, co jest miłe, dlatego politycy chętniej budują stadiony czy boiska, niż zajmują się osobami niepełnosprawnymi.

Jeśli bracia Sekielscy faktycznie podali nam smutną rzeczywistość w delikatnej wersji, to chyba i tak trzeba pogratulować im odwagi.
Oczywiście. Dobrze, że dziennikarze próbują przełamywać te lody, szkoda tylko, że film przeszedł w złą sferę swego rodzaju upolitycznienia. Nie zajmujemy się problemem, tylko winą. To taki syndrom smoleński. Nie zastanawiamy się, czy mamy pilotów, którzy są w stanie przestrzegać normalnych procedur, tylko zastanawiamy się, kto jest winny katastrofie. Podobnie jest z tym filmem. Wina leży po stronie społeczeństwa, bo nie stworzyliśmy warunków ochronnych, swoistej profilaktyki pedofilii, a kościół jest osobną, nietykalną enklawą i dochodzi do absurdów.

Co więc możemy zrobić?
Jeżeli zaczniemy robić, to co możemy, to efekty zobaczymy za 20 lat, a który z polityków odważy się zrobić coś, co przyniesie efekt za 20 lat? Taka osoba myśli kadencyjne, a tu trzeba zastosować profilaktykę.

Jaką?
Przede wszystkim psychoprofilaktykę, czyli w rodzinach i dzieciach trzeba zbudować czynniki ochronne, które postawią barierę przed ewentualnym nadużyciem. Tu musielibyśmy wejść jednak na bardzo śliski temat, jakim jest wychowanie do życia w rodzinie, nazwane przez kościół seksualizacją.

Czyli?
Seksualizacja występuje wtedy, kiedy dla własnych korzyści korzystamy z czyjejś seksualności. Wychowanie seksualne nie jest powszechne. To tak jak z higieną. Jeszcze 80 lat temu ludzie kąpali się raz w tygodniu, dziś standardem jest poranny prysznic. Takie standardy życia trzeba wprowadzić do życia publicznego. Nam ich brakuje. Nie rozumiemy, że ludzi powinno się chwalić za przestrzeganie danych reguł, za ochronę, za dbanie o dobro wspólne – również to psychospołeczne. Za coś, co nie daje splendoru i fajerwerków ale czego efektem jest brak występowania zachowań nagannych, patologicznych, niebezpiecznych.

Co może zrobić więc rodzic?
Może chronić swoje dzieci, ale musiałby także zmienić swoją świadomość, pozyskiwać wiedzę, samodzielnie nabywać kompetencje. Musimy obalić mity, które funkcjonują w społeczeństwie. Ludzie udają, że nie chadzają do toalety albo że nie uprawiają seksu. Rodzice muszą rozumieć, że ich dzieci to istoty seksualne. To jeden z elementów rozwoju, tak jak układ ruchowy czy kostny. Kiedy to zrozumieją, to zaczną się troszczyć o ten aspekt. To wiedza specjalistyczna, która była jeszcze niedawno niedostępna, dlatego warto po tych specjalistów sięgać. Specjalistycznej wiedzy z dobrych źródeł można szukać także w internecie. Jeżeli rodzic chce dobrze wykonywać swoją rolę i troszczyć się o rozwój swojego dziecka, to musi się zatroszczyć także o jego rozwój seksualny. Jeżeli mamy chronić dzieci przed pedofiliom, to musimy nauczyć je stawiać granice. One nie są po to, aby nas od siebie oddzielały, tylko po to, aby nas chroniły.

Bo przecież pedofilia może się przydarzyć nie tylko w kościele. . . ogromna liczba ludzi powtarza to zdanie po zobaczeniu „Tylko nie mów nikomu”.
Mam nieco sceptyczny stosunek do tej reakcji na film. My Polacy jesteśmy tacy bardzo bojowi – w obliczu zagrożenia ruszamy do akcji natychmiastowo ale niekoniecznie długodystansowo. Mieliśmy w 1997 r. powodzie i wszyscy współczuliśmy powodzianom, zbieraliśmy pieniądze, śpiewaliśmy piosenki, że kochamy tych ludzi, po czym akcja minęła, a Ci ludzie nadal mieszkają w tragicznych warunkach. Mogliśmy w tym czasie uregulować rzeki, ale nie zrobiliśmy praktycznie nic. Podobnie jest w tej sytuacji. Reagujemy krytyką i oburzeniem ale nie idą za tym konkretne działania systemowe, a kościół i rząd czekają aż sprawa po prostu ucichnie i zastąpi ją inny temat.

Jaka byłaby właściwa reakcja?
Ministerstwa powinny teraz siedzieć i opracowywać programy, co zrobić, aby dziecko zostało chronione. Co wprowadzić do edukacji? Jak przeciwdziałać? Na razie jednak żadnych konstruktywnych rozwiązań nie ma.

Czyja to wina?
Systemu. . . „Popatrz, oni wysyłają dziecko na wychowanie seksualne. Przecież to jest straszne, przecież to grzech”. W rodzinie jest podobnie. Tata pije? To musimy się nauczyć żyć z pijanym tatą, czyli musimy siebie zmienić, aby móc w tym systemie funkcjonować. Jeżeli chcemy coś w sobie zmienić, to musimy mieć rozwiązania systemowe, trzeba zmienić cały, począwszy od edukacji. Mamy dwie godziny religii w szkole, a ani jednej godziny wychowania seksualnego. Efekt jest taki, że faktycznie pedofilia się rozprzestrzenia. Tak naprawdę, gdyby rodzice chcieli, to by walczyli o wychowanie do życia w rodzinie. Bo w nim nie chodzi o namawianie dzieci do seksu, tylko o ich pełną świadomość występujących pod tym kątem zagrożeń. Ciężko nam czasem pogodzić się z dorastaniem dziecka ale jest to proces nieunikniony i warto, go z nim wspierać i edukować – również w kwestii seksualnej.

Jeden z bohaterów filmu Sekielskich, powiedział rodzicom, że ksiądz go krzywdzi, a Ci mu nie uwierzyli . . .
Wyprowadziliśmy kościół i księży na piedestał, który jest nietykalny. Oglądałem kiedyś wywiad z matką dziecka, które było nadużywane, a ona stała po stronie księdza, który się tego dopuścił. To jest paranoja. Jesteśmy ostatnim bastionem katolicyzmu. Traktujemy księży jak postacie, które na pewno czynią tylko dobro. Jeżeli rodzice zaczną racjonalnie myśleć, to wówczas dojdzie do nich, że coś może grozić ich dziecku, ale większość z nich, na razie chce wierzyć, że ten film był manipulacją.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto