Dopalacze, czyli chemikalia naśladujące narkotyki, sprzedawane pod przykrywką preparatów ziołowych i aromatycznych herbatek, pojawiły się na półkach trzech sklepów w dzielnicy Śródmieście. "Sklepy kolekcjonerskie", bo tak kuszą potencjalnych klientów, zostały otwarte przy ulicach Szeptyckiego, Księdza Klimka i Traugutta. Przy tych dwóch ostatnich sklepy znajdują się w bliskim sąsiedztwie gimnazjum i liceum. Nauczyciele i rodzice uczniów oraz mieszkańcy Śródmieścia są oburzeni i zszokowani.
- Jestem tym załamany. Obawiam się o bezpieczeństwo swoich uczniów. Sprzedawcy dopalaczy oferują syntetyczne środki jako preparaty ziołowe. Są to środki nieobjęte kontrolą prawną, które praktycznie każdy może kupić. Dla mnie dopalacze to narkotyki, tylko dostępne legalnie - mówi wprost Jacek Świerkocki, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Śródmieściu. W podobnym tonie wypowiadają się także uczniowie. - Boję się o bezpieczeństwo swoich rówieśników. Wiadomo, że to co jest zakazane i budzi kontrowersje, przyciąga uwagę. Obawiam się, że ktoś z moich znajomych może z ciekawości spróbować jakiegoś dopalacza o kuszącej nazwie, a potem wpadnie w nałóg. Nieważne, czy weźmie dopalacza, czy zażyje twardy narkotyk, to i tak zafunduje sobie spustoszenie w mózgu - mówi 18-letnia Anna Biegańska.
Podobne obawy mają też rodzice i nauczyciele. - Dopalacze, są równie niebezpieczne, co narkotyki i powinny być zakazane. Zmieniają funkcjonowanie układu nerwowego, przeżywane emocje, pobudzają aktywność. Ich stosowanie na dłuższą metę wywołuje skutki uboczne, jak stany lękowe, czy problemy z bezsennością - mówi Magdalena Holeksa, pedagog szkolny w Gimnazjum nr 2. Mimo to sprzedawcy dopalaczy nie mają sobie nic do zarzucenia. - Sprzedajemy preparaty ziołowe i relaksacyjne. Dlaczego to, co pochodzi z natury, ma szkodzić? Poza tym na swoją działalność mamy papiery - mówią nam sprzedawcy w "sklepach kolekcjonerskich".
Wszystkie trzy punkty z dopalaczami w Śródmieściu zostały otwarte legalnie. Czy w związku z tym miasto promuje dopalacze? - My nie mogliśmy zakazać uruchomienia tego biznesu. Sprzedawcy dopalaczy otworzyli sklepy w budynkach, które nie są własnością miasta. Prywatny właściciel wynajął je w dzierżawę. Miasto jest tym faktem zbulwersowane. Poza tym nie mamy prawnych możliwości, by je zamknąć. Trzeba by zmienić prawo. To problem ogólnopolski - mówi Waldemar Socha, prezydent Żor. - Obiecuję wzmożone kontrole policjantów w rejonie takich sklepów. Będziemy dbać o bezpieczeństwo naszych mieszkańców - dodaje.
Czy sklepy z dopalaczami powinny znajdować się przy szkołach? Pisz: zory.naszemiasto.pl
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?