Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie lada wyczyn żorzanina! Grzegorz Pysz ukończył prestiżowe maratony w Berlinie, Tokio i Nowym Jorku. Zdobył Koronę Maratonów Świata

Piotr Chrobok
Piotr Chrobok
Jak mówi sam żorzanin, na swój sukces pracował latami.
Jak mówi sam żorzanin, na swój sukces pracował latami. arc.prywatne
Ręce same składają się do oklasków na wieść o tym, czego dokonał Grzegorz Pysz. Żorzanin, jako pierwszy mieszkaniec Żor w historii i jeden z siedemdziesięciu Polaków zdobył Koronę Maratonów Świata. To nagroda za ukończenie sześciu najbardziej prestiżowych maratonów na całym świecie!

Nie lada wyczyn żorzanina! Grzegorz Pysz ukończył prestiżowe maratony w Berlinie, Tokio i Nowym Jorku. Zdobył Koronę Maratonów Świata

Przebiec maraton to nie lada wyczyn. A pokonać ponad czterdziestokilometrowy dystans sześciokrotnie i to na najbardziej prestiżowych trasach całego świata to już wyższa szkoła jazdy. Są jednak zapaleni biegacze, którym ta sztuka się udała. W Polsce jest ich około siedemdziesięciu. Od niedawna w ich gronie znajduje się żorzanin, Grzegorz Pysz.

Mieszkaniec Żor, który połknął bakcyla do biegania niecałą dekadę temu, najpierw biegając rekreacyjnie, a potem wstępując do najpopularniejszej żorskiej grupy biegowej - HRmax Żory - do osiągnięcia tego wyczynu potrzebował kilku lat. Swoje dzieło zwieńczył w kwietniu w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie w Bostonie, gdzie udało mu się po raz szósty przebiec zaliczany do grona Korony Maratonów Świata bieg. Dystans 42 kilometrów i 195 metrów pokonał w czasie nieco ponad 3,5 godziny.

Nie rezultat był jednak ważny, a to, że był to ostatnim z biegów wchodzących w skład wspomnianej Korony Maratonów Świata. Wraz z jego ukończeniem, Grzegorz Pysz stał się członkiem tak zwanego "6 Stars Club".

- Droga do tego miejsca zajęła mi 6 lat i było nieco skomplikowana - przyznaje żorzanin, tłumacząc, że wcale nie chodzi jednak o wymagania sportowe, towarzyszące zawodom. Od tych trudniejsze jest znalezienie się w gronie biegaczy biorących w nich udział.

- Można śmiało stwierdzić, że największym wyzwaniem jest to, żeby się dostać na każdy z tych maratonów. W przypadku niektórych jest to losowanie i tutaj trzeba liczyć na szczęście - wskazuje Grzegorz Pysz, dodając, że tak odbywa się "wstęp" na maratony w Berlinie, Tokio i Nowym Jorku, a jednocześnie wyjaśniając, że inną drogą do uczestnictwa w nich jest spełnienie wymogów czasowych.

To właśnie od biegu w stolicy Niemiec zaczęła się przygoda żorzanina z najbardziej prestiżowymi maratonami świata. Następnie, droga do zdobycia Korony wiodła przez Nowy Jork, do którego Grzegorz Pysz chciałby jeszcze powrócić. Rzecz jasna, żeby pobiec w maratonie.

Dlaczego? Nie dość, że to bieg, w którym bierze udział najwięcej uczestników - gdy rywalizował w nim żorzanin na linii startu ustawiło się oprócz niego ok. 60 tysięcy osób - to towarzyszy mu niesamowita otoczka.

- Cały bieg pokonałem z uśmiechem na twarzy - wspomina mieszkaniec Żor, przyznając, że wyjątkowej atmosferze nie przeszkadza nawet wymagająca trasa, a wszystko rekompensuje przypadający na dzień po zakończeniu biegu "Medal Monday". - Dzień po biegu każdy, kto go ukończy chodzi po mieście z medalem na szyi, otrzymując od przypadkowo spotykanych osób całą masę gratulacji - opowiada Pysz.

Kolejnym punktem na biegowej mapie świata żorzanina było Tokio. Później trasa maratonu znów wiodła przez Stany Zjednoczone i najbardziej "polskie" z amerykańskich miast - Chicago. Piąty z sześciu biegów był drugim europejskim - odbył się w Londynie - a na ostatnim biegacze ponownie zawitali w USA. Konkretnie w Bostonie na maratonie uznawanym za najstarszy i najbardziej prestiżowy z i tak prestiżowych tego typu biegów.

Tam Grzegorz Pysz za jednym "zamachem" zgarnął dwie nagrody. Pierwszą za ukończenie cyklu sześciu maratonów i drugą za przebiegnięcie bostońskiego biegu. W opinii żorzanina bieg w Bostonie ze wszystkich sześciu maratonów jest najbardziej wymagający, ale też najbardziej niesamowity jeśli chodzi o jego urok, pod względem którego przebija nawet zawody w Nowym Jorku.

- Trasa jest moim zdaniem zdecydowanie najtrudniejsza ze wszystkich, z wieloma podbiegami i zbiegami. Prowadzi z Hopkinton z metą w centrum Bostonu przez małe miasteczka i dzielnice Bostonu, gdzie mieszkańcy żywiołowa kibicują startującym przy okazji organizując sobie pikniki, koncerty i zabawy - mówi mieszkaniec Żor, który początkowo nie był świadom wielkości wyczynu, którego dokonał kończąc maraton w Bostonie. - Nie zdawałem sobie sprawy z tego jaką wielką wagę biegacze przywiązują do tego medalu (za ukończenie cyklu Korony Maratonów Świata - przyp. red), aż do czasu, kiedy zobaczyłem jak reagują na niego pozostali uczestnicy maratonu - uśmiecha się Grzegorz Pysz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto