Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Kania Żory: O znanym rzeźniku... Jego wyroby znają i za granicą

Katarzyna Śleziona
Paweł Kania Żory: Jego wyroby znają i za granicą. Kontynuujemy rubrykę "Najlepsi rzemieślnicy Żor", współtworzoną razem z Cechem Rzemiosł Różnych w Żorach.

Paweł Kania Żory: O znanym rzeźniku... Jego wyroby znają i za granicą

Pochodzi z Palowic, od 1989 roku prowadzi własną działalność, a jego wyroby zna południowa Polska, Czesi i Słowacy. Mowa o Pawle Kani, właścicielu Zakładu Rzeźniczo-Wędliniarskiego Paweł Kania. Kontynuujemy rubrykę "Najlepsi rzemieślnicy w Żorach", współtworzoną przy współpracy z Cechem Rzemiosł Różnych w Żorach.

Fachu nauczył mnie Niemiec

- Od 1963 roku uczyłem się zawodu w rzeźni. Moim szefem był Alojzy Niemiec, a doradcą i osobą, która nauczyła mnie fachu był Engelberg Wolnik. Dawniej były takie czasy, gdy bażanty zbijaliśmy i Ziętkowi, i Gierkowi. Dygnitarze przyjeżdżali do bażanciarni w lesie Klajok, gdzie dzisiaj mamy Zakład Aktywności Zawodowej "Wspólna Pasja". Wówczas byliśmy najlepszymi fachowcami w tej dziedzinie. Dygnitarze przyjeżdżali na polowania. To były takie czasy - wspomina Paweł Kania.

- Gdy rzeźnię w Żorach zamknęli, a było to w 1975 roku, przenieśli nas. Robiłem wtedy jako magazynier i brygadzista przez trzy lata. Pracowałem na dobrych stanowiskach roboczych. Ludzie mnie szanowali - dodaje pan Paweł.

CZYTAJ TAKŻE: Inni najlepsi rzemieślnicy Żor [INFO i ZDJĘCIA]

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Praca w kopalni i świniobicie

W 1989 roku nasz bohater otworzył własną działalność. Wspólnie z żoną kupili 1 hektar pola i zbudowali dom przy ul. Gajowej. - Gdy zwolniłem się z pracy w rzeźni, przez 12 lat pracowałem w kopalni Borynia. Jednak dziennie po szychcie dorabiałem sobie, bo chodziłem na świniobicie. Były prymicje, wesela, a ludzie pytali mnie, czy zajmę się robotą, no i na tym dorobiłem się - przyznaje pan Paweł.

Poznałem jednak smak biedy

Pan Paweł pochodzi z rodziny, w której było dziewięcioro dzieci. Mama zajmowała się domem, a tata pracował na kopalni Dębieńsko. Nauka zawodu i praca u mistrza Niemca była dla rodziny zbawieniem.

- Pracowałem nawet po 10, 12 godzin dziennie. Dostawałem kilogram, 1,5 kilo kiełbasy. Mama mówiła, że dzięki mnie rodzina ma co jeść - wspomina pan Paweł. Jednak później, gdy pan Paweł zaczął pracować, z roku na rok było lepiej, a własny biznes zaczął kwitnąć. I tak przez ostatnie 26 lat stale rozbudowywał zakład przy ul. Gajowej.
- Dawniej robiliśmy na trzy zmiany. Było więcej ręcznej roboty. Czasem spałem po dwie godziny i szedłem do roboty. Maszyny do zakładu kupowałem w Żarach, bo w Niemczech nie znalazłem. Początki własnej działalności były trudne - przyznaje pan Paweł, dziś główny udziałowiec firmy.

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Synowie idą w ślady taty

W ślady ojca idą jego trzej synowie, a być może także wkrótce również i wnuki. Pan Paweł jest szczęśliwym ojcem trzech synów oraz sześciorga wnucząt. Najstarszy syn to 45-letni Wojciech, który trzy lata uczył się zawodu w GS-ie w Suszcu. Pan Tomasz, średni syn, ma 39 lat, jest również wyuczony w zawodzie rzeźnika. Najmłodszy syn, 33-letni Michał, obecnie prezes zarządu firmy ojca, zajmuje się działem ekspedycji.

Paweł Kania zatrudnia dziś 80 osób. Jego wyroby są sprzedawane w 16 sklepach firmowych na terenie Śląska. Jego klienci mieszkają w Polsce, ale i np. we Francji, czy Czechach. Co ciekawe, Czesi najbardziej lubią... ciemne kiełbasy. Zakład w ofercie ma około 120 produktów. "Kania" zaopatruje restauracje, szkoły, przedszkola, indywidualnych odbiorców. Firma realizuje bony towarowe wielu zakładów w regionie.

Najbardziej lubię kminkową

- Uważam, że naszym największym specjałem jest kminkowa. Dlaczego? Bo sam ją od dawna lubię- mówi pan Paweł. - Swoje wyroby wytwarzamy w oparciu o sprawdzone receptury, a jakość wyrobów stale kontrolujemy: badamy mięso i produkty gotowe. Mamy własny ubój, a trzodę chlewną kupujemy ze sprawdzonych źródeł - głównie od rolników miejscowych i z okolic Ostrowa Wielkopolskiego - dodaje pan Paweł, którego pasją poza pracą jest hodowla zwierząt. - Mam konia, króliki, kury, barany, a także papugi, kanarki i gołębie. Wstaję godzinę wcześniej przed pracą w zakładzie i karmię zwierzęta, a potem godzinę po pracy też zajmuję się nimi - dodaje pan Paweł, który wspiera potrzebujących m.in. Dom Ludzi Bezdomnych z Ustronia, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Rudzie Śląskiej.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto