Raj dla rowerzystów

W Żorach rowerzyści nie mają łatwego życia. Nie dość, że nie ma wyznaczonych dla nich ścieżek rowerowych z prawdziwego zdarzenia (ich opracowywanie trwa od dwóch lat), to na dodatek stojaków na rowery jest jak na lekarstwo. Brakuje ich zarówno na rynku (jeden jest np. na ul. Szeptyckiego), ale i w każdej dzielnicy miasta. Żorzanie nie mogą zostawić swoich dwóch kółek ani przed magistratem na rynku, ani przed Sceną na Starówce, bo tam także brakuje stojaków.
- To wstyd. Chciałbym pojechać na rowerze, załatwić sprawę do urzędu lub zobaczyć film w kinie. Niestety to jest niemożliwe, bo nie ma tam żadnych stojaków. A roweru nie zostawię pod latarnią, bo mi go ukradną - mówi Tadeusz Troka, mieszkaniec osiedla Sikorskiego.
Z powodu braku stojaków w Żorach, mieszkańcy radzą sobie jak tylko mogą. - Aby zabezpieczyć się przed złodziejami, wożę ze sobą kłódkę z długim drutem. W razie potrzeby zapinam rower do płotu lub do latarni. Dzięki temu mam pewność, że nikt nie "sprzątnie" mi roweru sprzed nosa. Nowe stojaki powinny się pojawić w mieście - mówi Roman Piekoszowski z Klubu Turystyki Kolarskiej PTTK Wandrus w Żorach.
Na szczęście w końcu pomyślano o rowerzystach. - Jeszcze w czerwcu postawimy w Żorach nowe stojaki. Będzie ich co najmniej dziesięć - obiecał nam Waldemar Socha, prezydent Żor.
Ale czy dziesięć stojaków na rowery ułatwi życie miłośnikom dwóch kółek? - Dobre te dziesięć, ale powinno ich być cztery razy więcej. Urzędnicy tylko ciągle mówią o tym, jak to dbają o kondycję fizyczną mieszkańców, stawiają na wypoczynek na świeżym powietrzu i przekonują do jazdy na rowerach, a póki co w pełni nie widać tego ich zaangażowania. Muszą mniej mówić, a więcej działać - mówi pan Paweł, mieszkaniec ze Śródmieścia.
Gdzie powinny znaleźć się nowe stojaki? - Kilka na pewno pojawi się na rynku. Kolejne staną przed magistratem, kinem i domem kultury. To będzie na dobry początek. Jeśli pojawi się zapotrzebowanie, to dokupimy jeszcze następne - zapowiada Dorota Marzęda, rzeczniczka Urzędu Miasta w Żorach.