Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Kubica opuścił szpital

(ag)
- Czuję się bardzo dobrze, nic mnie nie boli. Składam serdeczne podziękowania całej służbie medycznej - tej na torze, która otoczyła mnie opieką tuż po wypadku oraz tej ze szpitala.

- Czuję się bardzo dobrze, nic mnie nie boli. Składam serdeczne podziękowania całej służbie medycznej - tej na torze, która otoczyła mnie opieką tuż po wypadku oraz tej ze szpitala. Teraz najszybciej jak to będzie możliwe odlecę do Indianapolis i mam nadzieję, że w niedzielę wystartuję w kolejnym wyścigu Grand Prix - to słowa, które wypowiedział polski kierowca Formuły 1, Robert Kubica zaraz po tym, jak opuścił wczoraj szpital w Montrealu.

Ostrożniejsi są szefowie jego teamu, BMW-Sauber, którzy poczekają z decyzją o ewentualnym starcie Kubicy w Indianapolis do czwartku.

Jedni niedzielne zdarzenia rozpatrują w kategoriach cudu. Włoski dziennik "La Repubblica" w artykule "Tyle strachu o Kubicę" delikatnie zauważa, że na jego kasku widnieje nazwisko polskiego papieża i choć nie odwołuje się wprost do wstawiennictwa Jana Pawła II, to jednak zwraca w ten sposób uwagę, że być może Wielki Rodak czuwał nad Kubicą.

Ale większość analiz poświęcona jest postępowi, jaki dokonał się w dziedzinie bezpieczeństwa kierowców. Mówi się o praktycznie niezniszczalnych kabinach z włókna węglowego, o zabezpieczeniach głowy i kręgów szyjnych przed wszelkimi możliwymi urazami, o niepalnych kostiumach, o zabezpieczeniach torów wyścigowych, o organizacji służb medycznych i technicznych... I podkreśla się, że jeszcze kilkanaście lat temu żaden kierowca nie mógłby ujść z życiem po takim wypadku, jakiego doświadczył Polak.

Jeszcze w niedzielę wieczorem, wkrótce po tym, jak Robert Kubica uległ fatalnemu wypadkowi podczas wyścigu z cyklu Grand Prix Formuły 1 na torze w Montrealu, mogłoby to uchodzić za mrzonkę. Na szczęście to prawda: Robert Kubica, po przejściu rutynowych badań, opuścił wczoraj szpital Sacre Coeur w Montrealu. Taką decyzję podjął opiekujący się naszym zawodnikiem lekarz, Ronald Denis.

Polski kierowca zapewnił, że czuje się dobrze, podziękował obsłudze lekarskiej za troskliwą opiekę i wyraził nadzieję, że już w najbliższą niedzielę wystartuje w kolejnym wyścigu Grand Prix w Indianapolis!

Bardziej ostrożni są przedstawiciele kierownictwa teamu, którzy poinformowali, że decyzja o ewentualnym starcie Kubicy w najbliższych zawodach zapadnie dopiero w czwartek.

Szef teamu BMW-Sauber, Mario Theissen, podkreślił: - Najważniejsze, że jego stan psychiczny jest dobry. Ogólny stan zdrowia także nie budzi obaw, więc możemy z optymizmem patrzeć na jego powrót.

Polaka może zastąpić w Indianapolis jeden z niemieckich kierowców testowych: 19-letni Sebastian Vettel lub 25-letni Timo Glock.

Któryś z nich może wystartować obok Nicka Heidfelda, który dość ostro wyraził się o stanie toru w Montrealu. Zwrócił on przede wszystkim uwagę na kawałki gumy z opon kierowców przyczepiające się do toru w trakcie wyścigu. Na skutek tego jest on bardzo śliski, zwłaszcza dla kierowców niejadących standardowych torem jazdy. Heidfeld dodał także (cytujemy za wp.pl): - Nie jestem pewny w stu procentach, ale wydaje mi się, że w niektórych miejscach tor ma zbyt małą przyczepność, zwłaszcza na zakręcie numer 10. Przejeżdżaliśmy przez ten zakręt wiele razy, w tym roku i w poprzednich, jesteśmy najlepszymi kierowcami na świecie i powinniśmy umieć radzić sobie z trudnościami na torze. Ale pamiętajmy, że w naszym przypadku chodzi o centymetry. Wystarczy zboczyć z toru jazdy pół metra i już wiele tracisz, albo nawet rozbijasz się - tłumaczył Niemiec.

Dodajmy tylko, że właśnie na zakręcie nr 10 doszło do fatalnego wypadku Kubicy...

Monocoque, czyli polisa na życie

Przy projektowaniu nowych modeli bolidów Formuły 1 dla inżynierów ważne są przede wszystkim szybkość i bezpieczeństwo. Za pierwsze odpowiadają silnik, aerodynamika i opony, z kolei konstrukcja nadwozia gwarantuje bezpieczeństwo kierowcy, nawet w ekstremalnych sytuacjach.

Wykonana z włókien węglowych kabina przetrwania jest praktycznie niezniszczalna. Samonośny kadłub, tzw. monocoque, został po raz pierwszy zastosowany przez legendarnego projektanta i szefa zespołu Lotus, Colina Chapmana, który zastąpił klasyczną ramę rurową konstrukcją skorupową w swoim Lotusie 25 z 1962 r. Dwadzieścia dwa lata później McLaren jako pierwszy zespół zbudował monocoque z włókien węglowych. Od tej pory bezpieczeństwo kierowców ciągle wzrastało.

Nadwozia wykonywane są z włókien węglowych, czyli materiału kompozytowego dwa razy bardziej wytrzymałego od stali, ale pięć razy lżejszego. Składają się z maksymalnie 12 warstw cienkich mat z włókna węglowego, z których każda jest pięć razy cieńsza od ludzkiego włosa. Pomiędzy matami umieszcza się płaty aluminium o strukturze plastra miodu, które zwiększają sztywność. Całość jest następnie wypiekana w specjalnym piecu ciśnieniowym. Po dwóch i pół godzinie skorupa jest już wystarczająco wytrzymała, ale ze względów bezpieczeństwa proces wypiekania powtarzany jest jeszcze dwa razy.

W rezultacie nadwozia są na tyle wytrzymałe, by chronić kierowcę nawet w trakcie poważnego wypadku. Przekonał się o tym 10 lat temu Giancarlo Fisichella. Włoch uderzył tyłem samochodu w barierę ochronną na torze Silverstone. Czarna skrzynka w jego Jordanie zarejestrowała hamowanie z 227 kilometrów na godzinę do zera w zaledwie 0,72 sekundy. Z wyliczeń matematycznych odpowiada to upadkowi na ziemię z wysokości 200 metrów. Monocoque to polisa na życie. Fisichella wyszedł z wypadku cało, miał tylko posiniaczone kolano.

Cały sztab ludzi

Bezpieczeństwo na torze to nie tylko nowoczesne technologie. Podczas wyścigu, na przykład na torze Nurburgringu, czuwa blisko 250 komisarzy na co najmniej 50 posterunkach. Pełnią różne funkcje: odpowiedzialni za łączność są w stałym kontakcie z dyrekcją wyścigu, flagowi przekazują kierowcom informacje lub polecenia za pomocą flag, strażacy, ubrani w ognioodporne kombinezony i wyposażeni w gaśnice są pierwsi na miejscu każdego wypadku, by walczyć z ewentualnym pożarem. Dookoła toru rozmieszczonych jest 70 dodatkowych gaśnic, które w razie pożaru może wykorzystać każdy komisarz. Do walki z ogniem, zwłaszcza w pobliżu boksów, przeznaczonych jest pięć wozów strażackich, każdy z nich obsługiwany przez czterech strażaków w ciągłej gotowości.

Każde stanowisko obsadzone jest także przez dwóch dodatkowych ludzi, których zadaniem jest przepchanie uszkodzonego samochodu za bariery, w bezpieczne miejsce. Jeśli nie jest to możliwe, do akcji wkracza jeden z 14 traktorów. Dodatkowo wokół toru umieszczono 6 ciężarówek-lawet, przewożących rozbite samochody do boksów. Zespoły szybkiego reagowania składają się z sześciu samochodów i dwóch zespołów wyspecjalizowanych w wyciąganiu kierowców z wraków rozbitych samochodów. Cztery samochody ratownicze wyposażone są w kleszcze do rozcinania, proszek gaśniczy i w razie konieczności mogą holować uszkodzony samochód. Dwa kolejne auta są w stanie błyskawicznie dotrzeć na miejsce wypadku, a ich załoga jest przeszkolona w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Zespoły wyspecjalizowane w rozcinaniu nadwozia są wzywane, jeśli zachodzi konieczność wyciągnięcia kierowcy wraz z fotelem z rozbitego samochodu - na przykład w przypadku podejrzeń urazu kręgosłupa u kierowcy. W ich skład wchodzi jeden lekarz, czterech sanitariuszy i kierowca. Są w stanie dotrzeć w każde miejsce toru w 30 sekund. W boksach w stanie gotowości czeka samochód medyczny z głównym lekarzem FIA.

Rozmowa z psychologiem sportu, dr. Maciejem Andryszczakiem z katowickiej AWF

Dziennik Zachodni: Formuła 1, to nie jest sport, w którym powinno się myśleć o strachu - mówił Robert Kubica. A jednak po obejrzeniu takiego wypadku mamy spore wątpliwości.

Maciej Andryszczak: Strach biologiczny istnieje, czy tego chcemy, czy nie. Różnica polega na tym, że u ludzi uprawiających niebezpieczne sporty granica strachu jest w innym miejscu skali. On musi hamować później niż inni, ale na tyle wcześnie, żeby to miało sens. Ci, którzy tego nie potrafili, zostali wyeliminowani w pierwszych etapach selekcji. Robert był lepszy i dlatego trafił do Formuły 1. Teraz ma już za sobą kilkanaście wyścigów. Być może za bardzo uwierzył w siebie i poniosła go ułańska fantazja.

DZ: Czy strach, jeżeli by się pojawił, będzie przeszkadzał czy pomagał?

MA: Strach może nam pomóc, gdy uciekamy ze skradzionymi jabłkami. Być może wtedy będziemy biec szybciej. W Formule 1 potrzebna jest chłodna głowa i szybkie reakcje, więc strach nie może mu pomóc.

DZ: Co w takim razie Kubica powinien zrobić, żeby tego strachu nie odczuwać?

MA: Powinien jak najszybciej wrócić na tor. Gdy będzie rozpamiętywał to wydarzenie, może się zablokować i już nigdy nie jeździć tak szybko, jak do tej pory. Oczywiście powrót na tor jest uwarunkowany odzyskaniem zdrowia fizycznego. W Montrealu Robert z pewnością przejdzie całą serię badań, które pozwolą stwierdzić, kiedy ponownie może wsiąść do bolidu. Zresztą Formuła 1 to nie zabawa w piaskownicy. Tam nad wszystkim czuwa sztab specjalistów, którzy muszą realnie, na podstawie testów, ocenić szanse Roberta na powrót.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto