Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skandal w miejskim azylu

Tomasz Siemieniec
Suczka Sylwii Czyżyckiej długo będzie dochodziła do siebie.
Suczka Sylwii Czyżyckiej długo będzie dochodziła do siebie.
Czy to możliwe, że w prowadzonym przez miasto hotelu dla psów, gdzie zwierzęta powinny być pod stałą opieką lekarza weterynarii, zwierzak może zostać prawie zagłodzony na śmierć? Niestety tak.

Czy to możliwe, że w prowadzonym przez miasto hotelu dla psów, gdzie zwierzęta powinny być pod stałą opieką lekarza weterynarii, zwierzak może zostać prawie zagłodzony na śmierć? Niestety tak.

W przeciągu zaledwie czterech tygodni suczka Sylwii Czyżyckiej z wagi ponad 30 kilogramów spadła do 13. Żorzanka zamierza zainteresować azylem prokuraturę.

Gdy zobaczyłam Negrę, to się rozpłakałam. Sama skóra i kości, ledwo stała na nogach - opowiada właścicielka amstaffa.

Pani Sylwa zamówiła taksówkę, wzięła psa na ręce i pojechała do weterynarza. - Pies był skrajnie wygłodzony. Jeszcze dwa dni i mogłoby być po nim - potwierdza Irena Dyrek-Klusek, lekarz weterynarii. - Nie ulega wątpliwości, że pies nie miał należytej opieki. Widząc, że coś złego się dzieje ze zwierzęciem, pracownik powinien powiadomić o tym weterynarza - dodaje lekarka.

Negra trafiła do żorskiego hotelu dla psów dokładnie

24 grudnia 2007 roku. - Musiałam wyjechać do Irlandii na kilkanaście dni. Myślałam, że najlepszym miejscem dla psa w takiej sytuacji jest hotel - opowiada Czyżycka.

Pies został odprowadzony do hotelu przez matkę pani Sylwii. Kobieta podpisała oświadczenie, że amstaff zostanie odebrany w ciągu trzydziestu dni i zapłaciła za jego pobyt 165 złotych. Negra została odebrana z hotelu po 27 dniach.

Pies nie mógł ustać na nogach, spod skóry wystawały kości. Nikt z personelu nie potrafił wyjaśnić właścicielce, dlaczego zwierzę jest w tak tragicznym stanie. Sławomir Zdrojewski, szef Zakładów Techniki Komunalnej, które zarządzają azylem i hotelem dla psów zapewnia, że zwierzęta są pod stałym nadzorem weterynaryjnym.

- Nie rozumiem, jak mogło do takiej sytuacji dojść - mówił naszemu dziennikarzowi. - To pierwszy taki przypadek w całej historii działalności azylu. Ubolewamy nad tym, co się stało i wyjaśniamy całą sprawę. Sprawdzamy, czy nasz pracownik dopełnił wszystkich procedur związanych z ewentualną chorobą zwierząt - mówi Zdrojewski. - Jeśli okaże się, że nie dopełnił swoich obowiązków, zostanie ukarany dyscyplinarnie - dodaje.

Azyl ma podpisaną umowę z weterynarzem, który powinien się pojawić na każde wezwanie pracowników. Dlaczego w tym przypadku nie wezwano lekarza? Nie wiadomo.

Sprawą, na wniosek właścicielki Negry, zajęło się Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, które przeprowadziło kontrolę w żorskim azylu.

- To ewidentne niedopatrzenie pracowników azylu. Powinni powiadomić o wszystkim weterynarza - mówi Piotr Plucik z TOZ. Dodaje, że jeśli chodzi o warunki, w jakich są przetrzymywane zwierzęta, towarzystwo nie ma zastrzeżeń.

Do tej pory żorski hotel dla psów cieszył się dobrą opinią wśród właścicieli czworonogów i to nie tylko z terenu miasta.

- Zostawiam tam swojego psa dwa razy do roku i nigdy nic złego się nie działo. Jestem bardzo zadowolona z ich usług - mówi Halina Grim z Rybnika, właścicielka owczarka niemieckiego. Władze ZTK chcą załagodzić całą sprawę.

- Jesteśmy w stałym kontakcie z właścicielką pieska, zaproponowaliśmy opiekę i zwrot kosztów leczenia. To wszystko, co możemy w tej sytuacji zrobić - mówi dyrektor ZTK.

Można dochodzić zadośćuczynienia

Piort Plucik
z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami

Sytuacje, kiedy pies oddany do hotelu przestaje jeść, są normalne i dość częste. Zwierzęta przez kilka dni nie jedzą z tęsknoty. Pies jest w stanie wytrzymać bez jedzenia nawet 17 dni, ale przez cały czas musi mieć picie. W tym konkretnym przypadku ktoś nie zwrócił uwagi na to, że pies jest skrajnie wykończony i nie wezwał, choć powinien, weterynarza.

To oczywiste zaniedbanie ze strony pracowników azylu. Teraz właścicielka może żądać od administratora hotelu zwrotu kosztów i zadośćuczynienia, chociażby za straty moralne. Najlepiej zrobić to polubownie, a jeśli nie uda się obu stronom dogadać, to pozostaje droga sądowa. Swoich praw właścicielka może dochodzić w procesie cywilnym.

Przypadki, kiedy pies przebywający w hotelu opuszcza go w stanie bliskim zagłodzenia, zdarzają się niezmiernie rzadko. Szczególnie, że chodzi o instytucję, za którą odpowiada miasto.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto