Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Syria, jakiej już nie ma... [Wywiad, ZDJĘCIA]

Katarzyna Śleziona-Kołek
Kambodża, Kampong Pluk
Kambodża, Kampong Pluk
Syria, jakiej już nie ma... Od początku konfliktu w Syrii w marcu 2011 r. zginęło ok. 220 tysięcy ludzi, jedna trzecia z nich to cywile, a aż 12 tysięcy to dzieci. Jednak, gdy nasi podróżnicy z Żor, Dagmara i Leszek Jureccy, przebywali w tym kraju w 2009 roku było jeszcze dosyć spokojnie. Małżonkowie spotkali się tam z wielką gościnnością Syryjczyków, chłonęli widoki pięknych, często starych miast i budowli, które w większości już nie istnieją. Podróżnicy z Żor, Dagmara i Leszek Jureccy opowiedzieli nam o swojej wyjątkowej podróży do Syrii. Przeczytajcie wywiad. Zobaczcie zdjęcia z podróży żorzan, nie tylko z Syrii. Foto: archiwum prywatne

Syria, jakiej już nie ma... [Wywiad, ZDJĘCIA]

- W 2009 roku byliśmy w Syrii, w kraju jak z księgi tysiąca i jednej nocy, gdzie z pustynnego piasku wyrastają antyczne miasta, gdzie w powietrzu unosi się charakterystyczny zapach egzotycznych przypraw, gdzie ludzie są gościnni i przyjaźni, a widok białego turysty to prawdziwa rzadkość. Byliśmy w kraju, który dziś prawdopodobnie już nie istnieje - mówią Dagmara i Leszek Jureccy, 31-latkowie z Żor, w których głęboko tkwią piękne wspomnienia z wyjazdu do Syrii. W 2009 roku, kiedy przebywali w Syrii, sytuacja w kraju wydawała się być dość stabilna i w zasadzie nic nie wskazywało na to, że dwa lata później będziemy wszyscy świadkami krwawego konfliktu.
 
- Częściowo dzisiejsze wydarzenia w Syrii są także echem tzw. Arabskiej Wiosny, która od 2010 roku przetoczyła się przez wiele krajów arabskich począwszy od Tunezji. W tym kraju konflikt trwa jednak tak długo, ponieważ jest bardziej złożony – wystąpienia opozycji przeciwko autorytarnym rządom Baszszara al-Asad mieszają się z atakami działających we własnym interesie fundamentalistów z samozwańczego Państwa Islamskiego – mówi Dagmara Jurecka, 31-letnia mieszkanka Żor, pracownik w firmie IT.

W Syrii małżonkowie zwiedzili najstarsze i największe miasta kraju: Aleppo i stolicę Damaszek z ich licznymi światowej klasy zabytkami. To była niesamowita wyprawa, podczas której nasi podróżnicy chłonęli kulturę, poznawali smaki i aromaty lokalnych suków (targowisk). Zawitali również na wybrzeże i jedyną zamieszkałą syryjską wyspę Arwad, zwiedzili także słynny zamek krzyżowców Krak de Chevaliers i spacerowali wzdłuż rzeki Asi w cieniu norii – ogromnych kół wodnych podnoszących wodę do nawadniania okolicznych pól.

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

 
Małżonkom udało uwiecznić na aparacie fotograficznym te miejsca, budowle i miasta, których już dzisiaj nie ma w Syrii... - Podczas podróży w 2009 roku przejechaliśmy znaczną część Syrii. Oczywiście byliśmy również w miejscach, które obecnie dosięgnął zbrojny konflikt, w wyniku którego zostały częściowo zrównane z ziemią. Z doniesień prasowych wiemy o ogromnych zniszczeniach miasta Aleppo, w tym blisko tysiącletniego meczetu Umajjadów. Starożytne ruiny miasta Palmyra także stały się celem ostentacyjnego podkładania ładunków wybuchowych, plądrowania i grabieży w celach zasilenia budżetu ISIS oraz licznych egzekucji. Na raportach UNESCO gołym okiem można porównać zdjęcia satelitarne ze stanowisk archeologicznych zlokalizowanych w Syrii sprzed wybuchu konfliktu, z aktualnymi zdjęciami, na których widać prowadzoną koparkami i innym ciężkim sprzętem rabunkową działalność grup przestępczych – dodaje Leszek Jurecki, 31-latek z Żor, który obecnie prowadzi rodzinną firmę ogrodniczą.
 
Jedynym przerażającym momentem podczas podróży małżonków w Syrii było spotkanie z policjantami i przesłuchanie w mieście Dajr az-Zaur, leżącym we wschodniej części Syrii. Żorzanie byli wtedy akurat w drodze z Tadmur do Al-Raqqah. - To było stresujące zdarzenie. Kazano nam oddać paszporty i szczegółowo sprawdzano nam bagaże. Pytano nas, co tu robimy i jak długo zamierzamy przebywać na terenie Syrii, sprawdzano nam wizy. Policjanci mówili do nas głównie po arabsku, a po angielsku padały tylko pojedyncze słowa i tak naprawdę nie mogliśmy się od nikogo dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi – wspominają podróżnicy z Żor.
 
Małżonkowie w czasie podróży mieli także sympatyczne przygody. - Bardzo miła sytuacja spotkała nas w północno-wschodniej części Syrii. Pewnego dnia przeliczyliśmy się z zaplanowanym na ten dzień dystansem do przejechania. Skończyło się tym, że wylądowaliśmy po zmroku w miejscowości Al-Raqqah. O mieście tym nie wiedzieliśmy prawie nic. Kierowca autobusu, którym podróżowaliśmy, wysadził nas na zupełnym pustkowiu na obrzeżach miasta. Pozostali pasażerowie szybko się ulotnili, a my zostaliśmy praktycznie sami bez pomysłu, co dalej. A były to jeszcze czasy „przedsmartfonowe” i ciężko było o inne źródło informacji niż papierowy przewodnik, który akurat nie był zbyt pomocny. I nagle podszedł do nas pewien Syryjczyk, na pierwszy rzut oka pan około sześćdziesiątki o typowej arabskiej karnacji, i ku naszemu zdziwieniu i powiedział po polsku „Dzień dobry”. Następnie łamaną polszczyzną zapytał, czy nie potrzebujemy pomocy i zaoferował nam nocleg w swoim domu. Oczywiście bez wahania przyjęliśmy jego propozycję i reszta wieczoru, a i połowa nocy, upłynęła nam na wspólnych rozmowach z całą rodziną nieznajomego. Okazało się, że w latach siedemdziesiątych mężczyzna ten studiował w Polsce i tak nauczył się naszego języka. Nadal utrzymujemy kontakt z tą rodziną poprzez portale społecznościowe i wiemy, że wyemigrowali do Arabii Saudyjskiej jeszcze przed rozpoczęciem wojny – mówi Dagmara Jurecka.

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

 
Jak się okazuje, nasi podróżnicy dobrze wspominają Syryjczyków. - To tacy sami ludzie jak my, tyle że w 93 procentach wyznają islam, aż 5 procent z nich to chrześcijanie, którzy podczas aktualnego konfliktu zbrojnego ulegli silnym prześladowaniom, a wielu z nich zostało wymordowanych. Uchodźców wojennych nie powinniśmy się obawiać, problemem jest tylko ocena czy aby wszyscy z tych ludzi są uchodźcami wojennymi, a nie przypadkiem ekonomicznymi? Wszyscy napotkani na naszej drodze Syryjczycy byli bardzo pomocni i przyjaźnie nastawieni. Jeśli mieliśmy kłopot ze znalezieniem jakiegoś konkretnego miejsca, wystarczyło że przystanęliśmy na chwilę, a jeśli jeszcze wyjęliśmy przewodnik lub mapę, to od razu zbierała się wokół nas grupka chcących pomóc miejscowych, a jeśli nie potrafili pomóc lub żaden nie mówił po angielsku, nie odpuszczali aż znaleźli kogoś kto był w stanie wybawić nas z opresji – dodaje podróżniczka z Żor.
 
Nasi podróżnicy bardzo często w podróży po syryjskich miastach słyszeli zwrot: „Welcome to Syria”. - Zdarzało się, że idąc ulicą każdy mijający nas przechodzień pozdrawiał nas tymi słowami - dosłownie każdy. Niektórzy liczyli, że taka zaczepka może być dobrym pretekstem do nawiązania z nami - „białymi” turystami - dłuższej rozmowy, ale nie zawsze się udawało z powodu zbyt dużej bariery językowej. Z czasem zdążyliśmy się jednak przyzwyczaić do tej sytuacji i z szacunku dla gościnności Syryjczyków odpowiadaliśmy na te słowa pozdrowieniami po arabsku – dodają podróżnicy z Żor.
 
Jak piszą nasi podróżnicy na swoim blogu: "Fascynuje nas cały szeroki świat. Chcemy odkrywać jego najpiękniejsze rejony, poznawać ludzi i ich kulturę. Na co dzień nie mamy wiele czasu, ale przynajmniej raz w roku staramy się zorganizować ciekawą wyprawę. Podróżujemy na własną rękę z plecakami i aparatem fotograficznym. Daje nam to szansę przeżyć za każdym razem ekscytującą i niepowtarzalną przygodę". Odwiedziliśmy już wiele krajów. Były to: Austria, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Czechy, Grecja, Niemcy, Polska, Słowacja, Słowenia, Turcja, Wielka Brytania, Egipt, Indonezja, Iran, Izrael, Jordania, Kambodża, Malezja, Singapur, Syria, Tajlandia oraz Autonomia Palestyńska.

Na początku była jednak fascynacja Bliskim Wschodem. Teraz eksplorują kolejne kraje Azji południowo-wschodniej. Europa to obecnie kontynent głównie na wypady weekendowe.

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

 
Nasi podróżnicy bardzo mile wspominają niedawną podróż do Indonezji. - Założyliśmy, że chcemy dotrzeć na maleńką, wulkaniczną wyspę Lembata, na którą rocznie dociera tylko garstka najwytrwalszych. Naszym celem była leżąca na wyspie wioska rybacka Lamalera – wioska wielorybników. Lamalera to ostatnie na świecie miejsce, gdzie na wieloryby poluje się w sposób tradycyjny, używając prymitywnych drewnianych łodzi i harpunów. Możliwość wypłynięcia z tamtejszymi rybakami na polowanie była dla nas jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem, którego nie da się porównać z niczym innym, a które na zawsze pozostanie w naszej pamięci – dodaje Dagmara Jurecka.
 
Jak zaczęła się ich przygoda z dalekimi podróżami? - Nasza przygoda z podróżami trwa już od dobrych 10 lat. Oboje lubimy przygody wyzwalające trochę adrenaliny i uwalniające nas od rutyny i szarej rzeczywistości. Wszystko zaczęło się od pierwszej spontanicznej, wspólnej decyzji o wyjeździe i tak już zostało. Uwielbiamy poznawać inne państwa, ludzi, kultury. Teraz to już nasza choroba. Nie wyobrażamy sobie życia bez podróżowania. Raz w roku planujemy zawsze podróż kilkutygodniową, ale i przez resztę roku zawsze też coś się dzieje. Jak tylko trafi się jakiś wolny weekend, zaraz musimy wyrwać się z domu. Czerpiemy przyjemność zarówno z długich egzotycznych podróży, jak i z małych wypraw, jednodniowych wypadów po okolicy, za miasto, w góry – mówią żorzanie.
 
Życia podróżników nie zmieniło nawet pojawienie się na świecie ich córki Dobrawy. Gdy dziewczynka miała cztery miesiące pojechała z rodzicami zimą na kilka dni w Tatry. Zatrzymali się w schronisku nad Morskim Okiem, a panu Leszkowi udało się nawet zdobyć Rysy. Później Dobrawa pojechała z rodzicami do Azji na blisko miesiąc, a mroźny weekend majowy wszyscy spędzili pod namiotem w Czechach. - W niewielkim stopniu zmodyfikowaliśmy nasz ekwipunek, bo dotychczas nie musieliśmy podróżować z np. nocnikiem - mówią podróżnicy z Żor, którzy mają dobre rady dla tych wszystkich mieszkańców, którzy marzą o dalekich podróżach.
 
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Wybierając się w każdą podróż, należy być dobrze przygotowanym, czy jest to mała wyprawa na grzyby do pobliskiego lasu, czy na beskidzki szlak w środku lata - wszędzie może nas dopaść np. załamanie pogody. Wyjeżdżając gdzieś dalej z małym dzieckiem np. do Afryki, czy Azji - warto skonsultować się ze specjalistą chorób tropikalnych w celu dobrania szczepień i skompletowania apteczki – dodają podróżnicy.

Więcej informacji na blogu podróżników: **

www.jureccy.blog.pl

**

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto