Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Targowisko przy Folwareckiej: Chińczycy zabierają nam klientów

Katarzyna Śleziona
Sylwia Wamposzek i Danuta Krajewska chętnie kupują u Teresy Słaboń i Katarzyny Papciak
Sylwia Wamposzek i Danuta Krajewska chętnie kupują u Teresy Słaboń i Katarzyny Papciak Katarzyna Śleziona
Kramy odzieżowe na targowiskach tracą klientów przez centra chińskie, które niedawno otworzyły się w mieście. Ludzie jednak kupują warzywa i owoce, bo są świeże i ekologiczne

Na największym targowisku przy ulicy Folwareckiej, o powierzchni 1228 metrów kwadratowych, można dziś kupić niemal wszystko - od warzyw i owoców, po ubrania, kosmetyki, sprzęt elektroniczny i ryby. Codziennie swoje kramy może tu rozstawić około 200 handlowców. Może - jednak tego nie robi. Dlaczego?

- Klientów stale ubywa. Mieszkańcy coraz częściej chodzą po warzywa i owoce do dużych marketów, bo tam jest większy wybór. Z kolei ubrania wolą kupować w dwóch chińskich centrach handlowych, które niedawno zostały otwarte w naszym mieście - mówi Teresa Słaboń, która od 20 lat sprzedaje na targowisku. - Handluję odzieżą. Dziwię się, dlaczego ludzie kupują dziś ubrania u Chińczyków. Co prawda, można zaoszczędzić parę groszy, jednak po drugim praniu taki ciuch jest do wyrzucenia. Gdy Azjatów nie było w Żorach, miałam lepszy utarg - dodaje pani Teresa, która za otwarcie swojej budki płaci na dzień 10,50 zł.

Mimo to pani Teresa ma swoich stałych klientów, podobnie jak sprzedawcy, którzy handlują owocami i warzywami. - Chodzę na targ co drugi dzień. Lubię tu kupować ubrania, bo są dobrej jakości i tanie, o wiele lepsze niż od te Chińczyków. Kupuję na targu również warzywa i owoce, bo mam pewność, że wybieram towar prosto od producenta, świeży i ekologiczny - mówi Danuta Krajewska z osiedla Powstańców Śląskich.

Bo właśnie dobry smak i cena oraz świeży towar to dziś atuty, którymi handlowcy na targowisku zdobywają klientów. - To jedyny sposób, aby przekonać do siebie mieszkańców - mówi Helena Nurek, która prowadzi budkę spożywczą przy ul. Folwareckiej. - Bierzemy produkty z katowickiej giełdy przy ulicy Pukowca. Mąż jeździ w nocy po świeżą zieleninę i grzyby. Syn jeździ w ciągu dnia po warzywa. Teraz chyba najlepsze są grzyby. Dużo ich schodzi. Kilogram borowików do suszenia kosztuje 15 złotych. Śliwki węgierki też mają wzięcie. Kosztują aż 4,80 złotych, bo kończy się sezon na śliwkę - mówi Halina Nurek, która lubi doradzać klientom w wyborze produktów.

- Lubimy rozmawiać z naszymi klientami. Zawsze doradzimy, a żona podzieli się jakimś przepisem. Dzięki temu zawiązują się dobre relacje z ludźmi. Trzeba o nie dbać, bo dziś każdy klient jest na wagę złota - dodaje Marian Nurek.

To także jest "haczyk" na złapanie klientów. - Każdy lubi dziś kupować u uśmiechniętego handlowca, który doradzi i nie sprzeda byle czego. To przecież obopólna korzyść. Sprzedawca ma pewność, że do niego wrócę, a ja otrzymuję towar dobrej jakości - mówi Sylwia Wamposzek, mieszkanka os. Sikorskiego, która po pracy w banku często przychodzi na targowisko przy ul. Folwareckiej. Najchętniej zagląda na stoiska odzieżowe.

- Ubrania kupuję o każdej porze roku i bardzo spontanicznie. Kilka dni temu kupiłam tu modny sweterek tak zwany "motylek". Wszystkim się bardzo podoba. Wydałam 40 złotych. To polski wyrób i na pewno będzie trwalszy niż chiński towar. Choć muszę przyznać, że ostatnio w jednym z chińskich centrów handlowych kupiłam sobie torebkę - mówi pani Sylwia.

Dziś na żorskie targowisko przyjeżdżają nie tylko żorzanie, ale i ludzie z Rybnika, Mikołowa, czy Katowic. - Uważają, że u nas jest najwięcej dobrego i w dodatku taniego towaru - mówi sprzedawczyni Katarzyna Papciak.

Targowisko przy ulicy Folwareckiej zostało przebudowane ponad 3 lata temu. Po niespełna roku prac w styczniu 2007 roku zostało otwarte. Największą zmianą było zadaszenie obiektu. - Wcześniej były tu tylko same blaszaki ustawione w rządku. Deszcz i śnieg padał nam na głowy. Teraz jest lepiej. Mamy dziś tutaj 136 boksów, wielkości 2 na 3 metry i tyle samo jest też miejsca na ekspozycję towaru - mówi Teresa Słaboń.

Budowa targowiska kosztowała miasto 4 mln zł. Spory udział w tej inwestycji mieli też sami kupcy. - Każdy z nas, kto chciał, wpłacił do wspólnej kasy po 9 tysięcy złotych. W zamian za to przez pięć lat nie musimy płacić miastu za wynajem - wyjaśniają handlowcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto