Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ten lokal w Żorach już nie wróci na Rynek. Lockdown z powodu koronawirusa wykańcza biznes. Właściciel Miami Burger musiał go zamknąć

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Miami Burger nie wróci na Rynek. Lokal wykończył "lockdown"
Miami Burger nie wróci na Rynek. Lokal wykończył "lockdown" Miami Burger
Żory. Niestety, ten lokal już nie pojawi się na Rynku w naszym mieście. Chodzi o Miami Burger. Nie zjemy już tutaj hamburgera. Lokal został zamknięty kilka miesięcy temu, ale teraz już wiadomo, że na pewno nie wróci. Właściciel musiał go zamknąć z powodów ekonomicznych. - Miałem trzy prężnie działające lokale i 20 pracowników. Pozostał mi jeden z trzema osobami. Nie wiem jak długo jeszcze damy radę – mówi Tomasz Kostrzyński, właściciel Miami Burger w Żorach. Dodaje, że przedłużający się lockdown dobija branżę gastronomiczną. Zwraca uwagą na zbyt małą pomoc państwa w stosunki do kosztów.

Żory: Miami Burger nie wróci na Rynek

W Żorach też padają biznesy. Z powodu rządowych obostrzeń mających ograniczyć koronawirusa, nie dał rady utrzymać się Miami Burger na Rynku. To oznacza, że nie zjemy już hamburgera w amerykańskim klimacie.Lokal zniknął po zaledwie 1,5 roku działalności. Zamknięty został kilka miesięcy temu, ale dziś już wiadomo, że nie wróci. Właściciel został zmuszony odstąpić od niego. Przedłużający się lockdown nie pozostawił mu wyboru.

- Dopiero co spłaciłem wszystkich pracowników. Postawiłem sobie to za punkt honoru. Nie wyobrażałem sobie inne wyjścia, abym nie spłacił ludzi. Mimo, że ta sytuacja nie jest z mojej winy. Wciąż pozostały faktury do zapłaty. Czekają na lepsze czasy... – mówi Tomasz Kostrzewiński, właściciel Miami Burger.

Tylko z tytułu czynszu zadłużenie sięgnęło 20 tysięcy złotych. Przyznaje, że lokal na Rynku był "flagowym". Nigdy w życiu nie zamierzał go oddać, świetnie się rozwijał, miał doskonałe perspektywy. Do radykalnego kroku właściciela zmusiła go pandemia koronawirusa, a właściwie rządowe obostrzenia mające ją powstrzymać koronawirusa. Lockdown zweryfikował wszystkie jego plany. Dobija zresztą całą branżę gastronomiczną.

Miami Burger nie wróci już na Rynek w Żorach. Tracimy fajny lokal... Zobaczcie

Miami Burger nie wróci na Rynek. Lokal wykończył "lockdown"

Ten lokal w Żorach już nie wróci na Rynek. Lockdown z powodu...

Lockdown dobija biznes. Pomoc niewystarczająca

- Miałem trzy lokale. Dwa w Żorach i jeden w Gliwicach. W sumie 20 pracowników. Biznes nieźle się rozwijał, miał dobre perspektywy. Nic tylko pracować. A teraz? Lockdown niemal mnie wykończył. Pozostał mi jeden lokal z trzema osobami (przy Alei Zjednoczonej Europy - red.). Choć nie wiem jak długo jeszcze dam radę dokładać – mówi szczerze Kostrzewiński.

I dodaje. - Pomoc państwa jest praktycznie żadna. W ciągu tych 10 miesięcy otrzymałem 5 tys. zł (przy trzech lokalach średni koszt miesięczny to ok. 40 tys. zł - red.). Na inne tarcze się nie załapałem. Wiem o tym. Firmy z koparkami czy tartak otrzymały większą pomoc niż ja. Nikomu nie odbieram tego, sytuacja była i jest trudna dla większości. Ale to właśnie branża gastronomiczna najbardziej ucierpiała i do niej powinna być skierowana największa pomoc – słyszymy.

Ostatni lokal Miami Burger w Żorach mieści się przy ulicy Alei Zjednoczonej Europy. Działa na wynos, ale przychody nie pokrywają wszystkich kosztów: pensje, czynsz, podatki, rachunki.

- Niestety, nawet przy lepszych weekendach nie jesteśmy w stanie nadrobić strat z tygodnia. Proszę też zauważyć, że konkurencja jest spora. Wszystkie lokale sprzedają na wynos. To powoduje, że są granice. Z działalności na wynos nie pokrywamy kosztów – tłumaczy.

Może bunt i otwarcie pomimo rozporządzeń? Właściciel Miami Burger nie dziwi się tym wszystkim przedsiębiorcom. Zwłaszcza, jeśli posiadają tylko jeden lokal, bo to dorobek całego życia, gdy nie mają innej możliwości zarobku.

- Branża gastronomiczna jest specyficzna i bardzo trudna, gdzie praktycznie cały czas jest się w pracy, wkłada się całe serce. To wręcz pasja. Nie zdecydowałem się na otwarcie. Obecnie kary są podważane przez sądy, ale czy tak to się zakończy? Nie mam pewności. Ten rząd – delikatnie mówiąc – różnie podchodzi do prawa, więc nie zdziwię się zmiany interpretacji przepisów, może zmiany prawa. Wiem, że przy ewentualnych egzekucjach byłby to mój koniec – odpowiada.

Podkreśla, że odrabianie strat może potrwać nawet przez dwa lata. O ile przetrwa do otwarcia branży gastronomicznej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto