Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tokio 2020. Sztafeta 4x400 kobiet ze srebrnymi medalami olimpijskimi! "Zmotywował nas Damian Tomala"

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Sztafeta 4x400m
Sztafeta 4x400m Pawel Relikowski / Polska Press
Kobieca sztafeta 4x400 m zaliczyła kolejny znakomity bieg na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Nasze zawodniczki do złota w sztafecie mieszanej dołożyły w sobotę srebrne medale. Poprawiły przy okazji rekord Polski.

Polska szkoła sztafety znów pokazała moc. W finale 4x400 kobiet "Aniołki Matusińskiego" były drugie z czasem 3.20,53 (poza zasięgiem były tylko Amerykanki - 3.16,85). Ustanowiły tym samym nowy rekord kraju. Wrócą więc z Japonii z dwoma medalami - złotymi (ze sztafety mieszanej) i srebrnymi.

- Zostawiłyśmy na bieżni wszystko. Przed startem trener Matusiński powiedział nam, że jeśli mięśnie będą odmawiały posłuszeństwa, mamy biec sercem. Że mamy walczyć o każdy centymetr, bo to może mieć przełożenie na mecie. Tak też zrobiłyśmy. Udało się poprawić rekord Polski. Celowałyśmy w złamanie 3.20, ale może następnym razem - skomentowała Małgorzata Hołub-Kowalik, która miała najlepszy międzyczas w drużynie - 49.89 s.

ZOBACZ TEŻ:

- Od wczoraj nosiło mnie po pokoju. Zapowiadało się, że to będzie dobry bieg. Nie byłam zadowolona ze startu indywidualnego, zostawiłam siły na sztafetę. Pobiegłam najszybciej, jak tylko mogłam. Chciałam, żeby dziewczyny miały łatwiej. Powiedziałyśmy sobie, że zdobędziemy tu medal. Każda z nas dała z siebie wszystko - dodała Natalia Kaczmarek, która była najszybsza w stawce na pierwszej zmianie.

Po serii kontuzji i ciężkim przejściu koronawirusa wspaniałe igrzyska zaliczyła Justyna Święty-Ersetic.

- Trochę się stresowałam przed startem. W tym roku trochę wypadłam z obiegu. Wspólnymi siłami zrobiłyśmy wszystko, co było w naszej mocy. Przed igrzyskami powtarzałam, że brąz biorę w ciemno. Dobrze, że tego nie zrobiłam - żartowała po biegu.

Okazało się, że nasze biegaczki zmotywował... sensacyjny mistrz olimpijski w chodzie na 50 km, Dawid Tomala.

- Tuż przed wejściem na stadion ktoś krzyknął "Jazda dziewczyny!". Oglądamy się, a to Tomala. Wtedy pomyślałyśmy sobie, że będzie luz - relacjonowały.

ZOBACZ TEŻ:

Skład sztafety uzupełniają Iga Baumgart-Witan oraz Anna Kiełbasińska, która biegła w eliminacjach zamiast Kaczmarek (ta jako jedyna wystartowała też indywidualnie, dotarła do półfinału). Ta pierwsza przejdzie do historii dzięki spontanicznemu okrzykowi radości po biegu - wykorzystała chyba najpopularniejsze polskie słowo na K.

- W końcu kibice poznali mnie z prawdziwej strony. Dziewczyny już dawno wiedzą, że to słowo jest u mnie przecinkiem. Krzyknęłam to świadomie, ale nie przypuszczałam, że kamera jest skierowana centralnie na mnie. Myślę, że Polacy to zrozumieją i uszanują - tłumaczyła Baumgart-Witan. - Pobudzamy się przekleństwami, ale każda z nas motywuje się inaczej. Ustawiamy sobie w głowie, co mamy robić i jak biec - dodała.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z OLIMPIJSKIEGO BIEGU KOBIECEJ SZTAFETY 4X400 M:

Przed igrzyskami biegaczki zastanawiały się nad swoją przyszłością. Starszym z nich (Baumgart-Witan ma 32 lata, Hołub-Kowalik i Baumgart-Witan po 28) mogło już chodzić po głowie skupienie się na życiu rodzinnym. Czy po sukcesach w Tokio te myśli zejdą na dalszy plan?

- Natalia jest najmłodsza, my potrzebujemy trochę czasu. Odwołujemy wszystkie dotychczasowe deklaracje. Na razie chcemy spędzić trochę czasu z rodzinami - podkreślają Polki. - Żadna z nas nie będzie chyba chciała kończyć kariery po tych igrzyskach. Teraz musimy udowodnić, że nasze dwa medale nie są przypadkiem - zapewniła jednak po chwili Baumgart-Witan.

ZOBACZ TEŻ:

Nasze biegaczki zdradziły, że świętowanie występu nie będzie zbyt huczne.

- Czasu jest mało, bo zaraz wyrzucają nas z wioski i wracamy do Polski. Lot powrotny mamy o 5 rano. To będzie ciężki samolot, ale na pewno wesoły. Spać nie będziemy, emocje nie pozwolą nam zasnąć. Po medalu sztafety mieszanej też tak było, a dziewczyny wróciły o 2 rano. Znajdziemy chociaż chwilę na wspólne świętowanie. Przy pierwszym medalu nie było na to czasu, bo miałyśmy kolejne starty. Tym razem mamy dwa medale i dwie okazje - uśmiechają się.

Tylko czy do wioski olimpijskiej można wnieść płyny ułatwiające świętowanie?

- Nic nie mamy, nawet chipsów. Ale podobno ktoś w wiosce ma szampana. Czekamy na dobrą duszyczkę, która się z nami podzieli - żartowały polskie mistrzynie i wicemistrzynie olimpijskie.

Tomasz Dębek, Tokio
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Ile medali zdobędą Polacy na igrzyskach w Tokio?

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto