Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Upadają sklepy na żorskim Rynku, a inni sklepikarze zastanawiają się nad opłacalnością biznesu

Katarzyna Śleziona
Biznes na Rynku się nie opłaca - mówią Mirella i Alina Gattner
Biznes na Rynku się nie opłaca - mówią Mirella i Alina Gattner Katarzyna Śleziona
W ciągu roku co najmniej 8 sklepów zamknięto na Starym Mieście. Brakuje nowych najemców, którzy chcieliby otworzyć biznes w centrum.

Sklepikarze na żorskim Rynku martwią się o swoją przyszłość. Z roku na rok odwiedza ich coraz mniej klientów. U niektórych zyski ze sprzedaży spadły w ciągu ostatnich 12 miesięcy nawet o 70 procent.
Kryzys uderzył w każdą branżę. Z mapy miasta w ostatnim roku zniknęło co najmniej osiem sklepów na Starym Mieście. Nie ma już m.in. sklepu odzieżowego na Rynku (obok fontanny), "lumpeksu" na Małym Rynku, sklepu z lustrami na ul. Szeptyckiego, sklepu obuwniczego na Rynku (obok "Pończoszki"), czy kafejki Wall Street na ul. Bałdyka. Puste lokale czekają na wynajęcie, ale nie ma chętnych.
- Nikt nie chce otwierać biznesu na Rynku, bo to się po prostu dziś nie opłaca. Inwestorzy wolą lokować pieniądze w sklepy w hipermarketach na obrzeżach Żor. Nadejdą jeszcze takie czasy, że zamiast kupować pieczywo na Rynku, będziemy po nie jeździć do wielkich marketów - mówi Joanna Korońska, mieszkanka osiedla 700-lecia.
O tym, że handel zamiera na Rynku, mówią sami właściciele sklepów. - To nie chodzi o to, że ktoś nie trafił z branżą. Upadają i sklepy odzieżowe, i z częściami elektrycznymi. Niedawno zamknięto na przykład też sklep pana Szymury z częściami samochodowymi na ulicy Szerokiej. Istniał wiele lat - mówi Mirella Gattner, właścicielka sklepu wielobranżowego na Małym Rynku. Razem ze szwagierką Aliną prowadzi biznes w Śródmieściu od ponad 10 lat. - To sklep, w którym kiedyś pracowała moja mama. Teraz my we dwie go prowadzimy. Zastanawiamy się, czy jednak go nie zlikwidować, bo jego prowadzenie nam się nie opłaca - dodaje pani Mirella. Jakie zyski miały panie w ostatnim roku? - W rozliczeniu za ostatni rok wyszły nam obroty na kwotę 6,8 tysięcy złotych. Wychodzi po 560 złotych na miesiąc na nas dwie. Liczyłyśmy, że może na Boże Narodzenie będzie lepiej, ale klientów brakowało. W porównaniu z poprzednim rokiem jest klapa. Zyski spadły o 70 procent - mówi Alina Gattner.
Sklepikarze od lat walczą o poprawę swojego bytu. - Od prezydenta nie możemy otrzymać żadnej pomocy. Teraz zbieramy podpisy od właścicieli sklepów z Rynku pod pismem, które prześlemy do naszego senatora Adama Zdziebły. Może on nam pomoże. Chcielibyśmy wywalczyć na przykład jakieś ulgi - mówią właściciele sklepów na Starym Mieście.

Jak urzędnicy pomagają?
Na Rynku znajdują się tylko cztery miejskie budynki, w których sklepikarze prowadzą swoją działalność - reszta to kamienice w rękach prywatnych. - Nasze budynki to: Restauracja "R1272", przy ulicy Rynek 18, sklep "U Josepha" i przy ulicy Szerokiej, gdzie jest sklep obuwniczy. Jeśli handlowiec ma jakieś problemy w płaceniu na przykład czynszu, to istnieje możliwość, aby go zmniejszyć. W tym celu musi się zgłosić do naszego Wydziału Lokalowego w magistracie. Sprawy rozpatrujemy indywidualnie - mówi Dorota Marzęda, rzecznik Urzędu Miasta w Żorach. Urzędnicy deklarują, że mogą zastosować ulgi lub rozłożyć płatności na raty. Urzędnicy starają się też np. pozyskiwać inwestorów w centrum miasta, którzy przyciągnęliby więcej klientów. - Żadna sieciówka KFC, czy Empik lub większy inwestor nie chce zakładać biznesu w centrum Żor. Dzwonimy i pytamy, ale nie ma żadnego odzewu - dodaje Marzęda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto