Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Żorach zamieszkały dwie nowe rodziny repatriantów z Uzbekistanu: Oganisjanowie i Safarjanowie

Katarzyna Śleziona
Dziękujemy wszystkim za gościnę w Żorach. Żyją tu przyjaźni ludzie - mówią zgodnie obie rodziny
Dziękujemy wszystkim za gościnę w Żorach. Żyją tu przyjaźni ludzie - mówią zgodnie obie rodziny Katarzyna Śleziona
Pokonały 5500 kilometrów, by osiedlić się w naszym mieście. Dwie rodziny repatriantów z Uzbekistanu zamieszkały w kamienicy przy ul. Moniuszki

Niedawno powiększyła się liczba mieszkańców naszego miasta. Do Żor przyjechali rodacy z Uzbekistanu, Zofia i Petros Oganisjanowie oraz rodzice pani Zofii - Lubow i Michał Safarjanowie. Repatrianci zamieszkali w wyremontowanej kamienicy przy ulicy Moniuszki 26 w Śródmieściu. Odwiedziliśmy ich w nowym domu, by dowiedzieć się, jak podobają im się Żory.
- To wyjątkowo piękne miasto. Nie spodziewaliśmy się, że przyjdzie nam żyć w tak urokliwym miejscu. Zaskoczyła nas piękna architektura i przyjaźni ludzie. A nasze mieszkanie jest gustownie urządzone. Dziękujemy. Niczego nam nie brakuje - mówi nam pani Zofia Oganisjan, która w Ałmałyku, mieście oddalonym 80 km od Taszkentu, czyli stolicy Uzbekistanu, pracowała w zakładzie górniczo-metalurgicznym.
- Tam w laboratorium analitycznym sprawdzałam zawartość złota i srebra w różnych produktach - mówi pani Zofia. Tak jak mama, ma polskie korzenie, z kolei ich mężowie są Ormianami. W Ałmałyku obie rodziny mieszkały w kamienicy. Miały niewielki ogród, w którym rosły "dywany kwiatów".
Pierwszą dobę w Żorach repatrianci rozpoczęli od... porannej mszy świętej w kościele w Śródmieściu. - Cieszę się, że Stanisław Gańczorz, proboszcz parafii w Śródmieściu udzielił nam błogosławieństwa na polskiej ziemi - mówi pan Michał, który całe życie zawodowe przepracował głównie jako mechanik.
O przyjazd do Polski starali się od 2002 roku. Przez ostatnie dwa lata jeździli na lekcje języka polskiego do Taszkentu. Organizowała je ambasada RP i Stowarzyszenie "Polska Klasa".
Jak trafili do Żor? Z Ałmałyku jechali najpierw samochodem do Taszkentu, a potem samolotem polecieli do Polski z przesiadką w Kijowie. Przywieźli ze sobą kilka cennych pamiątek, w tym m.in. tjubetejki - tradycyjne uzbeckie czapki, czajnik na herbatę z filiżankami, czy książeczki od polskich przodków.
Dziadkowie pani Zofii przed drugą wojną światową żyli w Żytomierzu (teren dzisiejszej Ukrainy). Zostali wysiedleni do Kazachstanu, a potem w 1948 roku zamieszkali w Kokandzie, 250 km od Taszkentu na Uzbekistanie. Tam urodziła się ich córka Lubow, która na kursie tańca w ośrodku kultury poznała swojego męża Michała. W Kokandzie urodziła się także ich córka Zofia. Potem wszyscy przeprowadzili się do Ałmałyku. Pani Lubow ukończyła technikum hotelarskie, pracowała w kuchni. Jest na wcześniejszej emeryturze.
Teraz wszyscy czekają na dowody osobiste. Potem zaczną szukać pracy. Żorscy urzędnicy obiecali pomoc. - Mamy nadzieję, że w listopadzie nasi rodacy dostaną zatrudnienie. Dla obu panów szukamy pracy w warsztatach samochodowych. Pani Zofia mogłaby pracować u jubilera, a pani Lubow w kuchni jednej ze szkół - mówi Bożena Köhl - Gudzik, zajmująca się sprawami repatriacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto