Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żory: Restauracje zamknięte, posiłki tylko na wynos. Właściciele i pracownicy załamani: "Jest bardzo źle"

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Od soboty restauracje, kawiarnie i puby mogą prowadzić działalność tylko na wynos
Od soboty restauracje, kawiarnie i puby mogą prowadzić działalność tylko na wynos Arek Biernat
Przez rekordową liczbę zakażeń koronawirusem i decyzje rządu drzwi restauracji, pubów i kawiarni zostają zamknięte. Przez najbliższe tygodnie lokale gastronomiczne będą mogły prowadzić jedynie działalność na wynos – ogłosił podczas dzisiejszej (23.10) konferencji premier Mateusz Morawiecki. Właściciele lokali gastronomicznych i pracownicy załamują ręce. - Jest bardzo źle. Jesteśmy zawiedzenie tą decyzją - słyszymy w Żorach. Ludzie boją się o miejsca pracy.

Drzwi restauracji, pubów i kawiarni zostają zamknięte. Przez najbliższe tygodnie lokale gastronomiczne będą mogły prowadzić jedynie działalność na wynos – ogłosił podczas dzisiejszej (23.10) konferencji premier Mateusz Morawiecki, dodając, że jeśli nie zostanie zahamowany wzrost zarażeń na Covid 19, ten okres może zostać wydłużony.

Dla właścicieli lokali w Żorach i całej Polsce oznacza to poważne kłopoty. Restauracjom i kawiarniom pozostaje usługa na wynos. Bary praktycznie muszą zawiesić działalność.

Lockdown restauracji w Żorach: "Jest bardzo źle"

Największe straty notują właściciele restauracji z salami pod imprezy okolicznościowe. Praktycznie rynek wesel, komunii czy innych wydarzeń zamarł od marca. Dlatego utrzymanie się na powierzchni zapewniała bieżąca działalność restauracji. Teraz właściciele otrzymali kolejny niespodziewany cios.

- Jest bardzo źle. Jesteśmy zawiedzeni decyzją rządu i nie do końca ją rozumiemy. Nie było słychać o ogniskach zakażeń w restauracjach. Są dozowniki z płynem do dezynfekcji, odstępy pomiędzy stolikami, klienci oraz personel zasłaniają usta i nos. Bardziej zakażenia obawiałabym się w markecie, gdzie nie da się wszystkiego zdezynfekować - mówi Katarzyna Gruner, właścicielka restauracji Wenecja w Żorach.

Podkreśla, że w Żorach nie ma dużo zakażeń. To pozwalało myśleć o pozostaniu w żółtej strefie i organizacji chociaż małych przyjęć okolicznościowych. Były o to zapytania, rezerwacje. Decyzja rządu spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Szykowali się do weekendu, zadbano o zakup towarów... Całe szczęście, że klienci nie anulowali rezerwacji. Zamówiony posiłek odbiorą na wynos.

- Nie wiem co będzie dalej. Byliśmy zamknięci praktycznie do czerwca. Teraz powtórka. Jest duża niepewność i trudno być optymistą. Z kateringu będzie się trudno utrzymać... - słyszymy od właścicielki restauracji Wenecja, która zatrudnia ponad 30 osób.

Koronawirus w Żorach: "Nie wszyscy się podniosą"

Optymistycznych nastrojów nie ma w pozostałych żorskich lokalach gastronomicznych. Nie brak głosów, że część właścicieli jeśli nie zamknie interesu, to zmuszona zostanie do redukcji zatrudnienia. Trudna przyszłość czeka m.in. pizzerię Don Bosco.

- Przy pierwszym lockdownie obroty spadły o około 80 proc. Nie będę ukrywał, że staliśmy przed dramatyczną decyzją, która oznaczała koniec działalności. Przed nami powtórka i wątpię, że to wszystko potrwa dwa tygodnie. Ciężko cokolwiek powiedzieć - przyznaje Grzegorz Nikiel, właściciel pizzerii Don Bosco.

Podobnie jak wielu z branży nastawia się na działalność na wynos. - Może teraz będzie lepiej z tym jedzeniem na wynos? Podczas pierwszego lockdownu przez pierwsze dwa tygodnie miałem jedno czy dwa zamówienia. Teraz może będzie inaczej, bo chyba nie będzie tego szału zakupowego. Wówczas wielu robiło zapasy z którymi później coś trzeba było zrobić. Też jest inna świadomość. Zobaczymy - dodaje.

Przy okazji wytyka absurd przepisów. Klient, który przyjdzie nieco wcześniej po zamówienie nie będzie mógł nawet zaczekać w lokalu. W takim przypadku (lub gdy przygotowanie dania przedłuży się) będzie zmuszony czekać na zewnątrz. A dni i noce nie będą coraz cieplejsze.

Załamani są nie tylko właściciele, ale też pracownicy. - Boję się o przyszłość swoją i rodziny. Za pierwszym razem były obniżone zarobki, a rachunków nie było wcale mniej. Teraz nawet nie wiem czy i chociaż to wynagrodzenie będzie. Właściciel może nie mieć wyjścia. Po co płacić, jak nie świadczę pracy, albo robię to w o wiele mniejszym zakresie? Gdzie znajdę pracę, jak cała branża w kryzysie - powiedział kelner z jednego z lokali gastronomicznych w Żorach.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto