- Moja przygoda z Bractwem zaczęła się przez męża Włodzimierza, który był jednym z inicjatorów remontu siedziby Bractwa na osiedlu 700-lecia w podziemiach Hotelu Żory. I tak jeżdżąc z mężem na zawody i na strzelnicę Bractwa, próbując strzelać, powoli zaczęłam się wciągać w tę pasję. W końcu postanowiłam wstąpić w szeregi naszego Bractwa – wspomina Alicja Piaskowska. I już na początku przygody z Bractwem pani Alicja zaczęła przywozić pierwsze nagrody. – Mąż nie udzielał wskazówek, jak mam strzelać, bo robił się trochę nerwowy. Strzelać uczyli mnie nasi strzelmistrzowie na strzelnicy w Hotelu Żory – dodaje pani Alicja, która z końcem lat 90. została gospodarzem siedziby Bractwa. W tamtych czasach do grupy należały jeszcze dwie inne kobiety, ale z braku czasu zrezygnowały.
Wtedy też pojawiła się myśl, aby w siedzibie Bractwa na os. 700-lecia na czas ferii zimowych zrobić przytulisko dla młodzieży. – Każdego dnia przez 4, 5 godzin spotykaliśmy się z młodzieżą i uczyliśmy strzelać. Było olbrzymie zainteresowanie. Potem spotykaliśmy się raz na tydzień na strzelnicy. Niestety dzisiaj zainteresowanie jest zbyt małe – mówi pani Alicja. – Młodzież lubi strzelać rekreacyjnie, ale do Bractwa nie chce wstępować. Z pewnością chodzi też może o koszty. Kadeci – do 18 roku życia - na miesiąc płacą składkę w wysokości 10 złotych, a pozostali – 35 zł – dodaje pani Alicja, która na koncie ma m.in. udział w międzynarodowych zjazdach braci kurkowych np. w Krakowie, Austrii, Holandii.
Jest też marszałkiem prawym – tzn. w czasie zawodów strzelania do tarczy w walce o tytuł króla kurkowego wewnątrz żorskiego Bractwa, które co roku odbywają się w okresie Zielonych Świątek, zdobyła drugie miejsce. – Mój mąż był raz królem kurkowym, a ja marszałkiem prawym – mówi pani Alicja, która od 2010 roku mieszka w Orzeszu, a wcześniej od 1976 była mieszkanką Żor.
Z kolei Marta Paszenda pokochała strzelanie w wieku 5 lat. – Tata pojechał z firmy na jakieś zawody i wziął mnie ze sobą. Dostałam nawet kbksa i oddałam jeden strzał. Bardzo mi się to spodobało. Pamiętam, że po strzelaniu nawet zbierałam łuski po nabojach – wspomina 22-letnia Marta Paszenda, od 2,5 roku mieszkanka Pawłowic, która wcześniej przez 20 lat mieszkała w Żorach. – Najpierw strzelałam jako kadetka, a potem wstąpiłam do Bractwa. Strzelam do dziś, bo lubię, tak dla siebie – mówi pani Marta. – I dla współzawodnictwa – dodaje pani Alicja.
Pani Marta też ma już większe i mniejsze sukcesy na koncie. – Do strzelania wciągnęłam też męża Szymona. Był w Bractwie, ale zrezygnował ze względu na pracę i z powodu pasji do łowienia ryb, którymi w dzieciństwie zaraził go ojciec. Teraz lubi pojechać sobie np. na Goczałkowice na noc i połowić sobie ryby – dodaje pani Marta, sprzedawczyni w sklepie Biga. Teraz czeka na przyjście na świat swojego pierwszego dziecka. – Chciałabym, aby moje dziecko też kiedyś zaczęło strzelać. Jednak samo zdecyduje, co będzie chciało robić – dodaje pani Marta.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?