- Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić, że na alei Zjednoczonej Europy trzeba sobie trochę postać. Bo gdy przejadę na "zielonym" z prędkością 50 kilometrów na godzinę dwa skrzyżowania z sygnalizacją, to już na trzecim muszę się zatrzymać na czerwonym. A doskonale pamiętam, że w przedwyborczych obietnicach obecne władze zapewniały, że będzie inaczej i kierowcy pojadą na zielonych światłach całą drogę - przypomina Henryk Ulanowski, kierowca z osiedla Sikorskiego.
Postanowiliśmy sami przetestować trasę. Okazało się, że kierowcy mają rację. Gdy wjechaliśmy z ul. Kościuszki na al. Zjednoczonej Europy, na zielonym świetle przejechaliśmy jeszcze skrzyżowanie z Osińską, ale już na światłach z al. Jana Pawła II musieliśmy się zatrzymać, bo nie zdążyliśmy przed czerwonym.
Zapytaliśmy urzędników, czy spełnią przedwyborcze obietnice o stworzeniu "zielonej fali" na al. Zjednoczonej Europy.
- Okazało się, że nie jest to możliwe. Zresztą proszę sobie wyobrazić taką sytuację, gdy ktoś jedzie z jednej strony i po kolei ma zielone światło. Wówczas kierowca jadący z naprzeciwka nie może mieć tak samo. Nic z tym nie da się zrobić - mówi Waldemar Socha, prezydent Żor.
Tłumaczy, że przejazd na tzw. "zielonej fali" jest możliwy wtedy, kiedy skrzyżowania ze światłami, znajdują się stosunkowo blisko siebie. - Wtedy określona ilość samochodów zdąży przejechać. Na alei Zjednoczonej Europy światła znajdują się zbyt daleko od siebie - mówi prezydent.
a Na jakich ulicach w Żorach występuje podobny problem?
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?