Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruszyły wybory samorządowe 2024. Radni odkurzają swoje strony internetowe, inni uprawiają czarny PR. Gdzie w tym wszystkim jest mieszkaniec?

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski
zdjęcie poglądowe, Tomasz Kawka, Polska Press
Stało się. Ruszyła kampania wyborcza 2024, związana z kwietniowymi wyborami samorządowymi. Jeszcze nie odetchnęliśmy po zeszłorocznych wyborach, by znów na ulicach zaczęły pojawiać się kolejne plakaty wyborcze, zaś w social mediach zaczęło się robić jakby tłoczniej. Nie łudźmy się, wielu kandydatów wyjdzie z oczywistego założenia: wszystkie ręce na pokład i walczymy o stołki!

Ruszyła wyborcza maszyna, a właściwie walka o stołki. Czas na wybory samorządowe

7 kwietnia 2024 roku. Ta data jeszcze przez następnych kilka tygodni będzie dość często powtarzana, bo właśnie wtedy znów udamy się do urn wyborczych. Tym razem nie będziemy decydować o losie kraju, ale o naszych małych ojczyznach. Tych, które powinny dawać nam stabilizację, bezpieczeństwo i rozwój. Tych, które powinny być zarządzane przez osoby kompetentne, chcące zrobić coś dobrego dla lokalnych społeczności, mających wizję większej całości.

I choć wśród kandydatów, którzy wkrótce oficjalnie zapiszą się na listy wyborcze, nie będzie brakowało i takich osób - nie łudźmy się - nie wszyscy wyjdą z tak oczywistego założenia. A gdzie dowody? A chociażby w postaci mijającej kadencji radnych, którzy w ostatnim czasie stają się nader aktywni. Przypadek? Jakby powiedział klasyk - nie sądzę. Bo gdzie byli ci radni, których aktywność kończyła się tylko na pojawianiu się na sesji rady miasta? Gdzie byli ci radni, którzy przez ostatnie kadencje nie zgłosili ani jednej interpelacji? Szczególną grupą są ci, którzy całą sesję potrafią przesiedzieć wpatrzonymi w telefon, nie zabierając w ogóle głosu. Od kilku tygodni ich strony internetowe znów są pełne wpisów, choć przez ostatnie kilka lat stały puste.

Bez względu na miejscowość, jej położenie czy tego, ilu radnych ją reprezentuje, wszędzie tam znajdą się ci, dla których bycie radnym, to wygodna sprawa. Tylko gdzie w tym wszystkim zwykły mieszkaniec? Gdzie jego małe, lokalne problemy, które liczył, że zostaną rozwiązane, oddając głos na określonego kandydata?

"Może tu mnie zechcą?"

Wreszcie jest też grupa kandydatów, która startuje wszędzie tam, gdzie to możliwe. Dotąd nie odznaczali się większą aktywnością, ale swoich sił próbowali już w radach osiedla, radach nadzorczych spółdzielni mieszkaniowych czy w przeszłości startowali do rady miasta. Z przykrością patrzy się z kolei na tych, którzy w samorządzie urządzają czarny PR. Tam, gdzie powinna odbywać się "walka" na argumenty, dyskusja spłyca się do wyciągania przysłowiowych brudów, łapania za słówka czy przypisywania każdego miejskiego problemu wyłącznie włodarzowi miasta nawet, gdy sprawa dotyczy terenu prywatnego, czy wykracza poza jego ustawowe kompetencje. Tam gdzie powinno być miejsce na merytoryczną dyskusję i wytykanie faktycznych błędów i niezrealizowanych obietnic, pojawiają się dziecinne zagrywki.

Ale wśród wszystkich tych są również tacy, którzy rzeczywiście mają chęć do działania i w dłuższej perspektywie czasu dali się poznać jako osoby, którym zależy na ich małej ojczyźnie. Niektórych z nich widać bardziej, inni działają bez większego rozgłosu. Ale chcą, działają i często wychodzi im to zdecydowanie lepiej, niż obecnym radnym. I właśnie takich kandydatów życzę mieszkańcom wszystkich miejscowości. Nie przenoście zagrywek z dużej polityki do samorządu. Bądźcie dla ludzi, nie tylko dla siebie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto