Górnicy z Żor pamiętają książeczki górnicze. Co kupowali?
Stanisław Kawulok jest na górniczej emeryturze od końca 2006 roku. Pracował na kopalni Jankowice, w Żorach i na Boryni. Dzisiaj mieszka w żorskiej dzielnicy Rój. Jako były górnik otrzymuje dzisiaj 3 tony węgla rocznie, płatne w dwóch ratach. - Teraz JSW nie daje deputatu węglowego w naturze, tylko wszystkim pracownikom wypłaca pieniądze. Pierwszą ratę dostaję w maju, a drugą w październiku, w zależności jaka cena za węgiel się kształtuje – mówi pan Stanisław. Gdy pracował, otrzymywał 8 ton węgla rocznie.
Doskonale pamięta przywileje górnicze, gdy był jeszcze górnikiem czynnym zawodowo.
- Dawniej po trzech miesiącach górnicy mogli otrzymać mieszkanie, jeśli przyjęli się na kopalnię np. w Żorach, Jastrzębiu. Było też odroczenie od służby wojskowej. Górnicy otrzymywali też tzw. „jubileusze” - pierwszy po 15 latach, a potem co 5 lat - to było trzymiesięczne wynagrodzenie – mówi pan Stanisław.
Jakie przywileje pamięta?
- Dostawaliśmy lepsze zarobki niż pozostałe grupy górnicze. Mieliśmy też przydział na środki ochrony, ubranie robocze. Poza tym dla przykładu taki nadsztygar miał obowiązek realizować połowę zjazdów w miesiącu, jeśli nic się nie działo. Gdy pojawiały się problemy, to się jeździło – mówi pan Stanisław.
- Gdy zaczynałem pracę, to górnicy otrzymywali „14”, „13” i „barbórkowe” - dodatkowe wypłaty w roku. Jednak gdy zacząłem pracować na kopalni w Żorach, to „13” zlikwidowali, wliczając ją do wypłaty. Te „13”, „14” i „barbórkowe” to była mniej więcej średnia miesięczna zarobków brana z całego roku – mówi pan Stanisław.
Doskonale pamięta książeczki górnicze („G”). - Książeczki dostawali górnicy, którzy pracowali w sobotę lub niedzielę. Zarobek z tych dni był wpisywany do książeczki – to była forma książeczki oszczędnościowej. Była sieć sklepów górniczych, gdzie mogliśmy kupić prawdziwe luksusy: pralki, telewizory, lodówki, kafelki – mówi pan Stanisław. Jakie zakupy zrobił dzięki książeczkom górniczym?
- Kupiłem piec elektryczny na osiedlu w Boguszowicach, lodówkę koło kopalni Marcel w Radlinie, a w Rydułtowach kafelki do łazienek, bo akurat wtedy dom budowałem. Kupiłem też narty. Do dzisiaj w jednej z łazienek mam jeszcze kafelki. W piwnicy piec też gdzieś jeszcze stoi – wspomina pan Stanisław, który przeszedł wszystkie szczeble kariery zawodowej.
Najpierw – po skończeniu studiów i odbyciu służby wojskowej zaczął pracę na kopalni Jankowice – to był 1978 rok. Potem przełożony kierownik robót górniczych z kopalni Jankowice przeniósł się do kopalni Żory. - Kierownik zachęcił mnie, żebym przeszedł z nim. Na kopalni Żory pracowałem od sierpnia 1983 roku do likwidacji kopalni w sierpniu 1997 roku – wspomina pan Stanisław, który przeszedł różne szczeble kariery.
- W Żorach byłem pół roku kierownikiem oddziału, a potem zostałem nadsztygarem górniczym. W latach 1983-1988 pracowałem na wydobyciu - byłem nadsztygarem górniczym, a potem przeszedłem do wentylacji – byłem nadsztygarem wentylacji i kierownikiem kopalnianej stacji ratownictwa górniczego – mówi pan Stanisław.
Po zamknięciu kopalni w Żorach przeszedł na kopalnię Borynia. To był sierpień 1997 r. Pracował tam aż do emerytury.
Książeczki górnicze pamięta też z opowieści taty pani Ania. - Tata przepracował prawie 25 lat na kopalni Krupiński. Pamiętam, że z książeczki górniczej kupił radio Fischer i pralkę Tamat, czeskiej produkcji. Przetrwała wiele lat w naszym domu – wspomina pani Ania.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?