Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leszek Kasoń: Troskliwy mąż i tata narażał życie dla bitego 25-latka

Katarzyna Śleziona
Leszek Kasoń: Troskliwy mąż i tata narażał życie dla bitego 25-latka
Leszek Kasoń: Troskliwy mąż i tata narażał życie dla bitego 25-latka
Leszek Kasoń: Pochodzi z rodziny wywodzącej się z rodu słynnych Wojtyłów. To zobowiązuje... Leszek Kasoń z Żor udowadnia to w pracy policjanta i jako przykładny mąż i tata. FOTO: Archiwum prywatne.

Leszek Kasoń: Troskliwy mąż i tata narażał życie dla bitego 25-latka

Krzyki wybiły go w środku nocy z głębokiego snu. Na ulicy trzech napastników kopało 25-latka, który rozpaczliwie wzywał pomocy. Nie myśląc o zagrożeniu nasz bohater pospiesznie wybiegł przed blok. Był boso, sam, a jednak uratował młodego chłopaka. Po krótkim pościgu zatrzymał jednego z bandytów. Dwaj pozostali chuligani niedługo potem zostali również ujęci. Kim jest ten dzielny mieszkaniec Żor? To starszy aspirant Leszek Kasoń, który w żorskiej policji pracuje od 10 lat. Nie czuje się wcale bohaterem. Jednak gdyby nie jego szybka interwencja, 25-latek mógłby nie dożyć dnia dzisiejszego.

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

- Bohaterem jest matka, która troskliwie zajmuje się swoimi dziećmi, która poświęca im czas. Bohaterem jest żona, która jest wierna swojemu mężowi, na którego czeka czasami wiele miesięcy. Bohaterem jest ojciec, który jest wierny swojej żonie, który pracuje, by zarobić na chleb, który mimo zmęczenia znajduje czas dla swych dzieci. Bohaterem są dzieci, które pilnie wykonują obowiązki szkolne i te domowe. W końcu bohaterami są dziadkowie, którzy często pomimo różnych problemów zdrowotnych opiekują się swoimi wnukami i z pokolenia na pokolenie przekazują najcenniejsze wartości - mówi Leszek Kasoń.

- Sam nie czuję się bohaterem. Bohaterów spotykam każdego dnia. Są nimi moi koledzy z wydziału prewencji, którzy każdego dnia robią to, co ja zrobiłem pamiętnej nocy - podkreśla pan Leszek, który bezinteresowną pomoc i otwartość dla drugiego człowieka ma zapisane w genach. Jego mama wywodzi się wszak z rodu... Wojtyłów (od przodków Karola Wojtyły). - O tym, że mama jest spokrewniona ze słynnymi Wojtyłami dowiedzieliśmy się przypadkiem od pewnej zakonnicy z 20 lat temu. Nie szczycimy się tym, bo to nie jest najważniejsze. Ważne jest to, aby tak jak Papież, służyć drugiemu człowiekowi - mówi pan Leszek.

Gorliwy katolik, motto: "Rodzina to potęga"

Pochodzi z Radziechów w powiecie żywieckim. - Moja rodzina to górale z krwi i kości, ludzie otwarci, pracowici i zaradni. Nigdy się u nas nie przelewało, a jednak czuliśmy się silni, bo była zawsze miłość, wiara. Było nas ośmioro dzieci, a rodzice wychowywali nas w atmosferze szacunku dla innych i wzajemnej pomocy. Gdy któremuś z nas działa się krzywda, to nie pozostawaliśmy obojętni. Potrafiliśmy trzymać się razem w najtrudniejszych momentach, nawet gdy tata uległ wypadkowi na kopalni, stracił świadczenia, a cały dom został na głowie mamy. Wzrastaliśmy w poczuciu, że dobro raz dane powraca i że bezinteresowne pomaganie to nasz obowiązek - mówi pan Leszek.

- To, że mama wywodzi się z rodu Wojtyłów jeszcze bardziej zobowiązuje nas do służby drugiemu człowiekowi. Nie ważne jest przecież to, czy jesteś prezydentem, czy panią, która sprząta. Ważne jest to, jakim jesteś człowiekiem i czy potrafisz cząstkę swojego dobra przekazać innym - dodaje pan Leszek.

Po ukończeniu jednolitych prawniczych studiów magisterskich na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Leszek Kasoń chciał zostać adwokatem bądź też policjantem lub żołnierzem. Pracował w firmie ubezpieczeniowej i kancelarii prawnej, a także na budowach i w magazynach. Los chciał, że swoje życie związał z Żorami. Wstąpił do tutejszej jednostki Policji. Pracuje już dekadę w wydziale kryminalnym - "w dochodzeniówce". - Pracę, rodzinę mam na miejscu. Robię to, co lubię. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Do szczęścia nie trzeba wiele - mówi pan Leszek - mówi pan Leszek.

Olbrzymie szczęście daje mu także wiara w Boga. - Bycie w Kościele katolickim jest dla mnie ogromną radością, największym szczęściem. Tak jest od zawsze, od wczesnych lat młodości, poprzez lata młodzieńcze spędzone w oazie, aby znaleźć wraz z moją ukochaną żoną swoje miejsce w Świeckim Zakonie Karmelitów Bosych. Jeździmy na spotkania do Pszczyny. Eucharystia, modlitwa brewiarzowa oraz kontemplowanie Słowa Bożego zawartego w Biblii to źródło, fundament, który pozwala nam podejmować codzienne obowiązki, decyzje, być dla drugiego człowieka - mówi otwarcie pan Leszek.

Cenią go przełożeni, koledzy z pracy. - Leszek jest wesoły, optymistycznie patrzy na świat i drugiego człowieka. "Sprzedaje" pozytywny kawałek siebie. Nie znam drugiego takiego policjanta. Podkreśla, że wszystko staje się proste, gdy człowiek odnajdzie swoją tożsamość. Sam wierzy, że wszyscy jesteśmy z rodu królewskiego, że jesteśmy synami i córkami Boga i to mu pomaga w pokonywaniu niepokoju, lęku, czy kompleksów towarzyszących każdemu z nas - mówi asp. sztab. Kamila Siedlarz, rzeczniczka żorskiej policji.
Lekiem na smutki pana Leszka są jego trzy córki: Sara, Estera, Maria. Wkrótce rodzina się powiększy. 6 grudnia na świat ma przyjść syn Józef. - Żona i dzieci są całym światem. Jestem spełnionym mężem i ojcem, a moje motto życiowe brzmi "rodzina to potęga" - mówi policjant.

Potrafi "zaczarować", uwielbia aikido, góry

Leszek Kasoń swoją mądrością życiową zaraża nie tylko bliskich, kolegów z pracy, sąsiadów, ale też "przemyca" wyznawane wartości, gdy rozmawia... z przestępcami. W bardzo prosty, ale dosadny sposób potrafi wniknąć w umysły przesłuchiwanych - mówi asp. sztab. Kamila Siedlarz, rzeczniczka żorskiej policji. Pan Leszek zadaje nietypowe pytania. Pyta np. "dlaczego ukradłeś?", a potem mówi o tym, że wywodzi się z wielodzietnej rodziny, że było u niego biednie, ale mimo to nikt nikomu nic nie zabierał. Pan Leszek spełnia się w roli ojca, policjanta. Jest wielkim pasjonatem aikido i gór.

Pamiętne zdarzenie

Pan Leszek ruszył z pomocą, gdy tylko usłyszał przeraźliwe krzyki 25-latka.
była godzina 4 w nocy. wszystko działo się przed jednym z bloków na osiedlu pawlikowskiego. - Policjanta nad ranem obudziły krzyki i hałas dochodzący sprzed bloku. Kiedy śledczy z żorskiego wydziału kryminalnego wyjrzał przez okno zauważył, że na chodniku leży człowiek, którego bije trzech mężczyzn. Bez chwili zastanowienia policjant na boso wybiegł z mieszkania i ruszył z pomocą ofierze. Zbliżając się do grupki osób widział, jak jedna z nich kopie leżącego na ziemi. W biegu złapał jednego z napastników. Pozostali rozbiegli się - relacjonuje asp. sztab. Kamila Siedlarz, rzeczniczka żorskiej policji. Jak się później okazało, 24-letni napastnik był pijany. Wydmuchał ponad 3 promile alkoholu. - Pokrzywdzonego mężczyznę, z ogólnymi obrażeniami ciała, karetką przewieziono do szpitala. Kiedy agresywny 24-latek trzeźwiał w policyjnej celi operacyjni ustalili tożsamość pozostałych sprawców, których udało się również zatrzymać. Napastnikom może teraz grozić do 3 lat więzienia.

Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto