Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciągle, każdego dnia odkrywam muzykę na nowo. Rozmawiamy z Dagmarą Świtacz, sopranistką i wszechstronną artystką z Żor

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski
Archiwum prywatne, zdjęcia nadesłane
Pochodząca z Żor Dagmara Świtacz jest niezwykle wszechstronną artystką, a przy tym profesjonalną śpiewaczką operową. Żorska sopranistka ma na swoim koncie sporo wokalnych sukcesów, płytę z pieśniami Karola Szymanowskiego, zaś spod jej rąk wychodzi wiele młodych talentów. Nie tylko śpiewa, lecz także tworzy własną muzykę i teksty, zaś jednym z jej marzeń jest wydanie ich wszystkich na światło dzienne. Pierwszy autorski utwór żorzanki „Tak, Panie, tak” trafił już do sieci.

Dagmara Świtacz jest absolwentką Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach. W swojej działalności koncertowej dużo miejsca poświęca muzyce oratoryjno-kantatowej. Jej repertuar obejmuje ponadto muzykę późniejszych czasów oraz utwory współczesne. W latach 1997-1999 była członkiem zespołu Camerata Silesia, z którym nagrała kilka płyt. Jako solistka współpracowała z wieloma cenionymi zespołami, zdobywając liczne nagrody i uznanie publiczności. Od kilkunastu lat prowadzi Studio Wokalne MAGIC VOICE, działające przy Miejskim Ośrodku Kultury w Żorach, nie zamykając się przy tym na dalszą twórczość artystyczną. Można było ją usłyszeć między innymi podczas niedawnego koncertu z okazji jubileuszu miasta Żory.

Gdy pytamy w Żorach o osobę związaną ze śpiewem, od razu pojawia się Pani nazwisko. Od jak dawna muzyka jest Pani bliska?

Właściwie to już od dziecka byłam skazana na śpiewanie. Gdy miałam 8 lat, to już wtedy wraz z moimi braćmi występowaliśmy na różnego rodzaju konkursach czy przeglądach piosenki religijnej. Zawsze chciałam śpiewać i dlatego też założyłam, że pójdę dalej w tym kierunku. Najpierw do szkoły muzycznej, a później na akademię muzyczną o profilu wokalnym.

Były to od razu marzenia związane z dużą sceną?

Na początku śpiewałam piosenki, jak zresztą każda dziewczyna. Później zaczęłam grać na fortepianie. Gry na instrumencie uczyłam się w Żorach, uczęszczając na zajęcia do pani Maryli Dziwoki. Dopiero w kolejnym czasie usłyszałam przepiękny głos sopranistki Kathleen Battle, który tak mnie zainspirował, że powiedziałam sobie – tak, to jest to, pójdę w klasykę. Musiałam wyjechać z Żor, żeby ukończyć szkołę średnią i muzyczną. Najpierw śpiew solowy w Szkole Muzycznej II st. im. Mieczysława Karłowicza w Katowicach, a później studia na wydziale wokalno-aktorskim Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego. Udało się i znalazłam się w zespole Camerata Silesia. To był mój pierwszy zawodowy kontakt ze śpiewaniem.

Wiele koncertowała Pani nie tylko w Polsce, ale również w innych europejskich krajach.

Tak, bo wraz z zespołem jeździliśmy właściwie po całym świecie, nagrywaliśmy płyty. Tam zaczęłam swoją wokalną przygodę. Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam przeświadczenie, że moją pasją była muzyka dawna i repertuar oratoryjno- kantatowy. Dlatego też, z czasem koncertowałam z różnymi zespołami muzyki dawnej, śpiewając jako solistka, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przez jakiś czas byłam także związana z grupą operetki. To był właściwie epizod dwóch spektakli w Dąbrowie Górniczej, ale dało mi to niesłychanie dużo radości, rozwinęło moje umiejętności sceniczne i aktorskie.

Wraz z zainteresowaniem muzyką dawną, pojawiła się również ciekawa propozycja, dzięki której na swoim koncie ma Pani płytę.

Szczerze mówiąc bardzo kochałam muzykę dawną, ale z czasem zaczęłam śpiewać także muzykę współczesną. Gdzieś jednak pojawiły się kompozycje Karola Szymanowskiego, a właściwie jego Pieśni Kurpiowskie, w których po prostu się zakochałam. To były pieśni, które zarówno tekstem, jak i muzyką bardzo do mnie trafiały. Pojawiła się okazja, dzięki której otrzymałam stypendium od marszałka województwa śląskiego na nagranie płyty z kompozycjami Karola Szymanowskiego. Dzięki udanej współpracy z pianistą Piotrem Sałajczykiem moje marzenie zostało spełnione.

Gdybyśmy mieli wyjaśnić osobie niezwiązanej ze śpiewem, czym jest muzyka oratoryjno- kantatowa?

To jest właściwie rodzaj muzyki sakralnej, który w gruncie rzeczy został rozwinięty w epoce baroku. To zarówno śpiew, jak i orkiestra. Duża lub mniejsza - w zależności od jej składu. To w szczególności twórczość Bacha, Händla, Vivaldiego czy Telemanna, czyli najważniejszych przedstawicieli muzyki dawnej.

Ale na swoim koncie ma Pani nie tylko występy wokalne, lecz także twórczość tekstową. To chociażby niezwykle przejmujący utwór „Tak Panie, tak”, który można znaleźć w sieci.

Właściwie od zawsze lubiłam tworzyć różne rzeczy, bo nie chciałam ograniczać się tylko do jednego rodzaju muzyki czy do jednego rodzaju twórczości. Wiele czasu spędziłam z muzyką klasyczną, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że muszę wyrazić siebie także jako wokalistkę muzyki chrześcijańskiej. Nastała pandemia, która wiele osób pozamykała w domach, a mnie otworzyła na twórczość. Miałam więcej czasu, żeby swoje serce przelać na papier. Nagle pojawiły się teksty, powstała muzyka. Bo utwór „Tak Panie, tak” to tylko jedna z powstałych pieśni. To właściwie singiel stworzony wraz z moją przyjaciółką, skrzypaczką Lilianą Świderską. Ale w szufladzie czekają już kolejne przygotowane piosenki. Moim marzeniem jest właśnie wyjęcie ich z szuflady, by ujrzały światło dzienne . To właściwie powrót do tego co robiłam kiedyś jako mała dziewczynka, czyli powrót do śpiewu piosenek. Poza tym, w Domu Kultury w Żorach uczę śpiewu rozrywkowego, więc jest to jakaś część mnie, która chciałaby jeszcze się uwydatnić.

No i w tym wszystkim jest jeszcze wspomniana przez Panią nauka śpiewu, chociażby w Miejskim Ośrodku Kultury w Żorach. Uczy Pani w szczególności osoby młode, ale czy jest to długa przygoda?

Bardzo długa, bo pracę wokalnego pedagoga rozpoczęłam już prawie 20 lat temu. W samych Żorach uczę już około 15 lat. W Miejskim Ośrodku Kultury stworzyłam Studio Wokalne Magic Voice w którym prowadzę trzy zespoły wokalne (dzieci, młodzież i dorosłych) oraz uczniów indywidualnych. To takie szerokie spectrum mojej pracy. Nie ukrywam więc, że spełniam się jako nauczyciel śpiewu i bardzo cieszą mnie sukcesy moich uczniów, bo niektórzy poszli w świat śpiewając zawodowo. Jest to radość, gdy słyszę, że im się powiodło i są zadowoleni z tego co robią.

Czyli są to osoby, które wcześniej nie były związane ze śpiewem?

Często tak jest, bo Żory nie są właściwie dużym miastem. Właśnie dlatego dzieci, które stawiały pierwsze kroki w muzyce, stawiały je w tym miejscu, w żorskim Domu Kultury.

Mówi się, że śpiewać każdy może. Jerzy Stuhr w swojej pamiętnej pieśni dopowiada nawet, że trochę lepiej lub trochę gorzej. Ale czy śpiewu rzeczywiście można się nauczyć?

Przede wszystkim trzeba mieć talent, słyszeć, ale też posiadać głos, czyli instrument wokalny. Oczywiście, że czasem ten nasz instrument jest nierozbudzony i trzeba go po prostu odpowiednio pokierować. Ale to nie jest tak do końca, że każdy śpiewać może. Przynajmniej ja się z tym nie zgadzam. Chociaż z drugiej strony to też zależy od tego, czego dana osoba oczekuje. Bo jeśli chce iść na drogę zawodową, tu musi faktycznie posiadać nieprzeciętny talent. Ale jeśli chce się to robić, by po prostu poczuć się lepiej, dla własnej przyjemności – bo śpiewanie to nie jest tylko stanie na scenie – to dlaczego nie?

Gdy jednak ktoś wybierze drogę zawodową, co go czeka zanim stanie na scenie?

By występować na scenie, to oprócz talentu trzeba mieć jeszcze mocną psychikę. W szczególności dla młodej osoby jest to przełamywanie siebie i swoich barier. Nie każdy jest od razu lwem scenicznym, chociaż zdarzają się i takie osoby. Bardzo ważna jest praktyka, koncerty, oprócz tego, że ćwiczymy swój warsztat. Obojętnie czy się wygra czy nie, by dobrze śpiewać trzeba po prostu praktykować.

Zarówno dla Pani jako nauczyciela śpiewu, jak i dla wokalisty czy zespołu, przygotowanie do pierwszego występu na scenie musi zajmować sporo czasu. My jako widzowie, zauważamy tylko ostatni element trudnej pracy, czyli występ. Jakie młodzi artyści mają oczekiwania?

Rzeczywiście, jeśli ktoś przychodzi do mnie i myśli, że będzie dobrze śpiewał po trzech lekcjach, to zazwyczaj nie mamy za bardzo o czym rozmawiać. Zawsze powtarzam takim osobom, że jest to praca długotrwała, czasem wieloletnia. Jeśli śpiewać zaczyna dziecko, to trzeba pamiętać, że jego głos się zmienia, przekształca się i tak jak ciało po prostu dojrzewa . Trzeba więc mieć cierpliwość do samego siebie, nie poddawać się i ćwiczyć. Głos to instrument dlatego trzeba o niego dbać, ćwiczyć by mógł w pełni pięknie zabrzmieć.

Ale niektórzy rodzą się z tym czymś, co od razu ustawia ich na scenie.

Zgadza się, ale to musi być wyjątkowy talent. Mimo wszystko, jeśli coś się chce z tym głosem dalej zrobić, to muszą być systematyczne lekcje śpiewu, cierpliwość i wytrwała praca. To jest także praca nad samym sobą, zmaganie się z własną psychiką, charakterem, to sukcesy i porażki trzeba być na to przygotowanym.

Niewątpliwie jest Pani wszechstronną, co pokazują Pani dotychczasowe działania. Co czeka więc jeszcze Dagmarę Świtacz jako osobowość twórczą?

Artysta ciągle musi się rozwijać. Widzę to po sobie, że z biegiem czasu lubię poszukiwać i odkrywać muzykę na nowo. Nie tylko jeśli chodzi o tworzenie piosenek, ale także o kreowanie prostych aranżacji. Nie mogę więc usiąść i powiedzieć sobie, że wszystko zrobiłam, bo kocham śpiewać i tworzyć. Artystą jest się przecież całe życie.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto