Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiktor Pitlok maluje budynki, których już nie ma w Żorach. Działa też w nowej galerii

Katarzyna Śleziona
W latach 60. tysiące cegieł sprowadziłem z zakładu produkującego cegły do budowy mojego domu w Żorach. To była solidna cegła. Jeszcze 20 lat temu zakład ten znajdował się niedaleko dzisiejszego Parku Cegielnia, na miejscu obecnego parkingu. Dzisiaj po budynku nie ma już śladu – wspomina Wiktor Pitlok, malarz samouk, który pokazuje nam obraz przedstawiający zakład produkujący cegły nr 14.

To właśnie Pitlok słynie w Żorach z malowania budynków, jakie już… nie istnieją w naszym mieście. Takiego budownictwa jest więcej w Żorach. – Uwieczniam na obrazach nasze dawne perełki. W swojej kolekcji mam też budynki szkoły muzycznej jeszcze sprzed remontu albo jednopiętrową kamienicę z ulicy Szerokiej, która ma już dobudowane dodatkowe piętro – dodaje 79-letni artysta. Na obrazach pana Wiktora odnajdziemy także jeszcze np. dawną restaurację Żorzankę z Dolnego Przedmieścia, figurę Żorka, jaka kilka lat temu stała na żorskim Rynku, czy budynki z tzw. „Małego Rynku” , starego żorskiego szpitala albo kamienicę z ulicy Szerokiej 28, stojącą frontem do „Małego Rynku”. Ten dom był własnością rzeźnika Jana Palowskiego i jego żony Waleski. W swoim domu prowadzili sklep mięsny, w którym sprzedawali wyroby wędliniarskie i rozmaite mięsiwa. Według archiwalnych źródeł w czasie okupacji, gdy mięso sprzedawano na kartki, żona rzeźnika rozdawała najuboższym mieszkańcom tzw. „kotłówkę”. -Tworzyła się ona podczas produkcji krupników. Była tłusta i pływało w niej sporo kaszy – mówi Barbara Kieczka, autorka książek historycznych o Żorach.
Pan Pitlok razem z grupą znajomych emerytów z Żor, stworzył niedawno też galerię, którą mogą odwiedzać już wszyscy mieszkańcy Żor. To w dwóch pomieszczeniach w jego domu przy ul. Szerokiej 32 możemy oglądać ponad 200 obrazów, wśród których jedną ścianę zdobią malunki budynków, których już nie ma w Żorach. Na innych odnajdziemy prace innych twórców, w tym dotyczące m.in. martwej natury, pejzaży, tematyki marynistycznej. - Jesteśmy emerytami, którzy kilka lat temu spotkali się na zajęciach malarstwa w grupie Atelier, jaką w 2006 roku założyła artystka z Żor Ewa Rotter-Płóciennikowa. - Obrazy, które mamy w naszej galerii, powstawały na zajęciach, jakie teraz odbywają się w każdą środę w godzinach od 9 do 12 w budynku Żorskiego Centrum Organizacji Pozarządowych na osiedlu Sikorskiego 52 – mówi Maria Korska, jedna z uczestniczek grupy malarskiej, której obrazy też możemy oglądać w galerii w Śródmieściu.
Galeria w Śródmieściu jest czynna od poniedziałku do soboty, w godzinach od 14 do 16.
Ostatnie prace grupy emerytów powstały podczas 23. Międzynarodowego Pleneru Malarskiego w Żorach. – W połowie wakacji w tym roku spotkaliśmy się na terenie żorskiego miasteczka westernowego. Architektura Dzikiego Zachodu wpłynęła na nasze dzieła. Teraz w naszej galerii możemy oglądać obrazy, jakie powstały w krainie kowbojów. Na jednym mamy bramę meksykańską z westernu, na innym Indian albo gospodarstwo rybne na Śmieszku – dodaje Ewa Kowalczyk, artystka z Żor.
W galerii oprócz dzieł pana Pitloka możemy też oglądać prace: Ewy Kowalczyk, Izabeli Szostaczko, Reginy Tomali, czy Marii Korskiej. Najbardziej jednak uwagę przykuwają uwagę obrazy pana Wiktora, bo jest ich najwięcej. – Jestem samoukiem. Pierwsze rysunki malowałem dla siebie, tak jak mi w duszy grało. Nie są wysokich lotów, są takie dziecinne. Najpierw malowałem krajobrazy z mojej rodzinnej miejscowości z Woszczyc. Przez całe życie prowadziłem warsztat stolarski i pracowałem w zawodzie. Aż w końcu przeszedłem na emeryturę i mogłem spokojnie poświęcić się malarstwu. W 2006 roku zapisałem się do grupy Atelier i dzięki pani Ewie Rotter-Płóciennikowej poprawiłem błędy w technice malowania – mówi Pitlok. Dzisiaj artysta maluje dużo i często. - Lubię to. Przy tym odpoczywam. Maluję na zajęciach Atelier, a także w domu i tam, gdzie dawniej miałem warsztat stolarski. W domu mam też swój kącik do malowania. Biorę sztalugę i po prostu maluję – dodaje artysta.
W jaki sposób rodzą się pomysły na obrazy w głowie pana Wiktora? - Idę sobie ulicą, coś mi się spodoba, to robię zdjęcie. A potem przelewam to na płótno. Czasem robię też szkic czegoś ciekawego. Nie zdarza się, że wstaję w nocy, ale potrafię rano wstać i malować cały dzień – mówi pan Wiktor. Teraz pracuje m.in. nad obrazem, na którym będzie znajdować się góry i jakiś stary budynek. – Przenoszę to, co zobaczyłem na pewnym małym obrazku – dodaje artysta.
Swoje obrazy głównie wystawia, rzadko kiedy sprzedaje, czasem maluje na zamówienie. - Kocham się w tym i wolę trzymać swoje obrazy u siebie. Sam robię też drewniane ramki do obrazów. Drewno i malarstwo to moje dwie największe życiowe pasje. Nigdy do głowy mi nie przyszło mi, że kiedyś zostanę malarzem – dodaje pan Wiktor.

Polub nas na Facebooku:
https://www.facebook.com/ZoryNM

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto