Żory: Chcą się zabrać za zniszczone wiaty

Macie już dość zniszczonych wiat przystankowych i znaków drogowych w swojej okolicy? Wandale nie odpuszczają i niszczą je, zazwyczaj pod osłoną nocy. Władze miasta walczą z chuliganami na różne sposoby, np. ofiarując nagrody za pomoc w odnalezieniu sprawców. Ale to wszystko mało, bo problem jest coraz bardziej poważny. Mieszkańcy chcą wziąć sprawy w swoje ręce.
- Jednego dnia mamy naprawioną i oczyszczoną wiatę, a na drugi dzień już pojawiają się na niej wulgarne napisy i dziwne malunki. Czy to się kiedyś zmieni? - zastanawiają się mieszkańcy niemal każdej żorskiej dzielnicy.

- Wszędzie widać uszkodzone wiaty i znaki drogowe. To problem całego miasta. Ręce opadają, gdy nowy przystanek jest zniszczony przez wandali. Całkiem niedawno naprawiono na przykład zadaszenie na przystanku przy ulicy Kłapczyka, znajdującym się na drodze w kierunku centrum Żor. W bardzo krótkim czasie znów je ktoś zniszczył - mówi Roman Latosik, mieszkaniec ul. Konopnickiej w dzielnicy Zachód.
Nie lepiej wygląda dziś wiata po przeciwnej stronie tej ulicy. - Krzykliwe i wulgarne napisy to jej znak rozpoznawczy - dodaje Henryk Cimała, mieszkaniec ul. Rybnickiej.

Takich przykładów można byłoby mnożyć. - Niedawno postawiono także nową wiatę w dzielnicy Rowień. Po kilku tygodniach została już obmalowana symbolami klubu piłkarskiego i dziwacznymi napisami. To wielkie chuligaństwo! Kto mógł to zrobić? - zastanawia się pan Józef, mieszkaniec dzielnicy Rowień.
Władze miasta przekonują, że każdego roku naprawiają wszystkie wyrządzone szkody. Wydatki idą w setki tysięcy złotych.
Dla przykładu tylko w zeszłym roku urzędnicy wydali ponad 217 tysięcy złotych na naprawę znaków drogowych oraz ponad 9 tysięcy złotych na malowanie i odświeżanie żorskich wiat przystankowych. Ostatnia faktura za wymianę uszkodzonych szyb w zadaszeniach w tym roku opiewała na kwotę 5 tys. zł. - Co roku odnawiamy kilkanaście wiat i wymieniamy uszkodzone znaki. To nasze stałe zadanie wpisane do budżetu miasta - mówi Dorota Marzęda, rzeczniczka żorskiego magistratu.
Co trzeba zrobić, aby ukrócić działania chuliganów?
- Trzeba zainstalować więcej kamer miejskiego monitoringu. To mogłyby być na przykład kamery przenośne, umieszczone przy drogach wylotowych. Dzięki temu wandale nie czuliby się bezkarni - mówi Tadeusz Kois, mieszkaniec ul. Leśmiana w dzielnicy Zachód.
Inni mieszkańcy też mają swoje pomysły. - Trzeba przekonać żorzan, aby nie bali się zgłaszać, gdy widzą, że ktoś niszczy coś w mieście. Wówczas może się uda złapać sprawców - tak jak to było w przypadku wandali, którzy zniszczyli wiadukt pod "wiślanką". Trzeba nagłaśniać w mediach i na portalach internetowych takie sukcesy, gdy udało się namierzyć sprawców - dodaje Krystian Pawlas, mieszkaniec ul. Żeromskiego z Zachodu.
Mieszkańcy chcieliby także, aby w urzędzie miasta zorganizowano jak najszybciej spotkanie przedstawicieli wszystkich dzielnic Żor, na których byliby także obecni policjanci, dzielnicowi i pełnomocnik prezydenta miasta.

- Na takich konsultacjach moglibyśmy wspólnie obmyślić strategię walki z wandalami. Może udałoby się zmniejszyć skalę zniszczeń w Żorach? Jednak do takich spotkań trzeba się przygotować i zobaczyć, jak z tym procederem radzą sobie inne miasta. Może dobrym rozwiązaniem, dzięki któremu powstrzymamy wandali jest to, by grafficiarze namalowali ładne obrazki na wszystkich przystankach w mieście. Tak zrobiono na przykład w Rybniku i przyniosło to efekty. U sąsiadów nie ma brzydkich napisów. Może to jest dobry sposób? - zastanawia się Cimała.

Jaki macie pomysły na walkę z wandalami? Piszcie, komentujcie